Dowiedziałam się dziś, że jeden z moich pierwszych tymczasów - Dyzio - odszedł za TM

Dostałam takiego maila:
"Witam Pani Magdo
Idą Święta myślę o różnych rzeczach, o kończącym się roku, o bliskich -
także tych czworonożnych. Niestety ten rok przyniósł mi kolejne
rozstanie z czworonożnym przyjacielem. Nasz Dyzio jest już za tęczowym
mostem. Wyjechaliśmy z Rafałem na kilka dni w listopadzie, do Dyźka
przychodziła moja mama. 3 dnia znalazła go w pokoju. Do tej pory nie
wiemy co się stało. Przed naszym wyjazdem zachowywał się jak zwykle, nic
nie wskazywało choroby. Bardzo to przeżyłam, zawsze się człowiekowi
wydaje, że gdyby był na miejscu, pewnie byłoby inaczej. Do tej pory jak
tylko coś poruszy się w domu, wydaje mi się, że to kot.
Wydawało mi się, że wiele wody musi jeszcze w rzekach upłynąć, zanim
dołączy do nas jakiś czworonóg. Ale los postawił na naszej drodze
kolejną znajdę. Ktoś przywiązał do drzewa szczeniaka. Znaleźliśmy go na
spacerze w Łagiewnikach. Mrówka bo tak ma na imię, miała być u nas
tylko kilka dni dopóki kogoś nie znajdziemy - i tak została i pewnie już
zostanie na zawsze. Koty i psy to dwa różne światy...
Pani Magdo przykro mi, że przed Świętami, taka wiadomość."
Dyziu [*]
nie dane ci było długo cieszyć się szczęśliwym zyciem

echhhhhhhhh