Ja nie siedzę w wielkim supermarkecie więc nie jest tak strasznie, ale teraz przed świętami jest tyle ludzi że po prostu męczą samą obecnością. Wiem, że kasjerki bywają niemiłe, widzę to po koleżankach, ale my naprawdę często mamy przerąbane. Tak jak u nas, sieddzimy zmarznięte, często głodne, zmęczone po parę dni pod rząd mamy zmiany po 10-12 godzin, do tego własne problemy, a że tu nie obędzie się bez kontaktu z człekiem to często wychodzi to w obsłudze. Powiem tak: ja staram się nie być niemiła, bo że zawsze będę miła to obiecać nie mogę. Nieraz padam na twarz, nieraz mam bolesny okres, nieraz mam zły dzień, a ja nie umiem się wtedy szczerzyc do każdego człowieka, poza tym jak mówię dzień dobry, do widzenia, dziękuję po tysiac raz dziennie(nie przesadzam, bo w statystykach sprawdzamy ile osób obłsużyłysmy) to moje mięsnie twarzy maja dość, a uśmiech wychodzi jak u Jokera, nie wspominając o tym ze gardło od gadania boli, a klimatyzacja jeszcze wysusza. Mówię to wszystko bo tak samo klient moze nie mieć nastroju, ale wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego jaka to beznadziejna praca, jak czesto łamie sie nasze prawa, jak często się nas obraża itp. Ja teraz naprawdę szanuję kazdego obługującego mnie kasjera, oddaje drobne, mówię dziękuję i miłego dnia, staram się uśmiechnąć. Miły uśmiech to jest rzadkość ze strony klienta a naprawdę pomaga. Myślę że w udaje mi sie nie bycie niemiłą, bo jak tak patrzę na koleżanki, to mi czasem za nie wstyd

no i one mają dużo więcej wrednych klientów i kłótni więc to chyba też o czymś świadczy. Grunt to dystans i nie przejmowanie się obrażaniem ze strony klientów, to inaczej psycha siądzie.
Poza tym ja tylko tak dorabiam, mam zamiar pracować w zawodzie wiec traktuje to jak kolejną szkołę przetrwania i życia
