» Pon gru 13, 2010 20:30
Re: Teodorek FIV+ Teraz DT czeka na cud :/
witam:))
To ja jestem osobą która "odłowiła" Teosia. Najpierw chciałam tylko wyleczyc mu oko, odrobaczyc, zaszczepic i przekazac nowemu opiekunowi - nie miałam żadnych wątpliwości że kandydatów będzie mnóstwo, bo Teoś nie dośc że piękny i zupełnie oswojony (pewnie ktoś go odchował a potem wyrzucił) to na dodatek przylepa straszna. Pierwszy raz w życiu widziałam kota który MRUCZAŁ jak mu robiono zastrzyk, bo tak go cieszyło że w tym czasie jest drapany za uchem. Biedaczek musiał byc strasznie stęskniony za bliskością z człowiekiem, za pieszczotami. Po kilku godzinach zmieniłam zdanie i postanowiłam dołączyc go do mojego stada - strasznie polubiłam tego uroczego dżentelmena. Niestety następnego dnia okazało się że Teoś ma FIV i moje plany legły w gruzach. Od tej pory intensywnie szukam jakiejś litościwej istoty która wzięłaby go do siebie, otoczyła opieką jakiej potrzebuje kot z tą chorobą. Dodam że Teoś wygląda jak okaz zdrowia - bawi się, przytula, apetyt ma wspaniały, oczy błyszczące... Operację oka zniósł wspaniale, wszystko zagoiło się błyskawicznie. Ma co prawda lekką mocznicę ale jest ona ustabilizowana i przy tych parametrach może z nią życ jeszcze dłuuuugo (mój kot staruszek z gorszymi parametrami niezmiennymi od ponad 4 lat ma się wspaniale). Teoś długo siedział w lecznicy gdzie rozkochał w sobie panie doktorki, które potrafiły zostac po pracy żeby trochę go dopieścic i rozerwac. Ja też odwiedzałam go prawie codziennie, żeby cho na chwilę wypuścic z klatki, rozerwac trochę:) Ale klatka to klatka - nic fajnego jak się w niej siedzi od dwóch miesięcy prawie. Na całe szczęście zgłosiła się do mnie Zosia i zaoferowała dom tymczasowy (wolierę dzieloną z drugim kociskiem z FIV) dla Teodora. Gdyby nie ona to biedaczek wciąż siedziałby w lecznicy, albo u mnie w piwnicy, też w klatce. A jednak wciąż mam nadzieję że znajdzie się dla niego dom nie tymczasowy ale prawdziwy, na zawsze. Oczywiście zobowiązuję się pokrywac dozywotnio wszelkie koszta profilaktyki i ewentualnego leczenia, najchętniej w zaprzyjaźnionej mokotowskiej lecznicy na Bełskiej, ale jestem gotowa negocjowac byle tylko Teodor znalazł kochającego opiekuna który odpowiednio się nim zajmie:)
Teodor to wspaniałe kocisko - kochające i spokojne. Z rodzaju tych które witają swojego opiekuna donośnym mruczeniem, wesoło przybiegają gdy się je woła i w ogóle sprawiają że człowiek się czuje doceniony, niezbędny, wyróżniony. Błagam, dajcie mu szansę!!!!