I dziś miała wizytę przedadopcyjną. Być może w piątek pojedzie do nowego domku. Wygląda na to, że obie panie, które nas odwiedziły spodobały się kotuni i mam nadziej, że również vice versa.
Busiaczek po wyjściu gości natychmiast wdrapała się na moje kolana i nie chciała zejść. Przypominało to typową scenę pożegnania, coś w rodzaju muszę się Tobą szybko nacieszyć
Ale wirusy to już typowe. Zaczęła delikatnie pokichiwać jakieś 4 dni temu. Ona i jeszcze Bono, Puma, Malibu. Czyli koty z jednego sektora. Automatycznie zrzuciłam winę na kurz budowlany. Ale jednak w końcu przyjrzalam się dokładniej. Oczka dwóm kotom leciutko łzawią. Wirus. Od dziś przeszliśmy na antybiotyk i grzejemy się.