Dzięki Zuz.Trzymam kciuki za podróż.
Ranek rozpoczął sie od wymiany zdań z TŻ.Bo jak zwykle jakis kot fantazyjnei nalał na sianę i nalezało wytrzeć.Ja juz wychodziłam,TŻ oczywiście nie zauważył i nie poczuł.
Ale to nic. Dzień i tak dobrze się zaczął, bo prawie wszystki dzikunki przyszły. Nawet te chore, co to myślałam,ze już ich nie zobaczę.Jakbym przeczuła i zabrałam dzis duzo wiecej jedzenia mokrego i suchego. Kilku nie ma jednak

Martwię sie o burą kociczkę.Ona zazęła się oswajać, co mnie podwójnie martwi. Dużo czasu mi zajmuje łażenie,bo snieg kopny i odarniac im trzeba. Człowiek zapda sie po kolana.Przychodze mokra jak bura norka ,spocona. jak ja nie lubie zimy. To taka okrutna por roku.
Karmicielka wczoraj znalazła 2 m-czna kociczkę wrzuconą w śnieg. Musiał być wrzucona bo nigdzie śladów łapek nie było, tylko niewidoczny kot płaczący w stercie romantycznego białego puchu

Kicia domowa,przyniesiona od razu poleciała do kuwety,misek i wpakowała sie na kaloryfer.
Benuś dziś spał miedzy nami z głowiną na podusi,pod kołderką. Teo w nogach rozwalał się.Reszta w kazdym miejscu,byleby bliżej kaloryfera.
Teo wczoraj wlazł do ucylonej szafki ze szkłem.Skutkó nie musze opisywać.Jeszcze dzis zbierałam szczątki.
Dzis wreszcie zmobilizuje sie na telefon w sprawie zabiegu Iwi i Biska.
Bisio ok 12 pewnie musi isć na kontrolne prześwietlenie.Wiec powinien nie byc obolały. Współpracy wtedy nie będzie.