» Śro gru 01, 2010 12:08
Uratowany w Bernardzie
witam serdecznie .Chciałabym podzielić się z wami moją historią, która zakończyła się szczęśliwie.Dwa tygodnie temu wzięłam kotka ze schroniska-śliczną, małą puchatą kruszynkę.Ma na imię Zuza.Nic nie wskazywało na to, że coś będzie nie tak.Po kilku dniach od przybycia ze schroniska zaczęła się gorzej czuć, była osowiała, nie chciała się bawić, pojawiły się wymioty i straszna biegunka .Byłam przerażona, myślałam ,że to koniec.Koleżanka poleciła mi Klinikę Bernard na Dąbrowskiego.Zuzą od razu zajęto się profesjonalnie.badania, leki w zastrzyku, kroplówki-coś niesamowitego jak ci ludzie potrafią doskonale obchodzić się z takimi kruszynkami.Kotek w przeciągu dosłownie dwóch dni został postawiony na łapki, objawy się uspokoiły, ale mimo to musiałyśmy chodzić jeszcze na wizyty kontrolne.Co było dla nas przyjemnością, bo do tej Kliniki naprawdę miło wracać.Serdecznie polecam wszystkim właścicielom wizyty w tej Klinice.