

Kanar to ten śliczniejszy i pierdołowaty. Bunkier, ciemniejszy i bystrzacha z bielmem na oczku.
Zaczęło się od tego, że w czasie lunchu w nowej pracy, poszłam na spacer zamiast do barku. I zobaczyłam kocią rodzinkę, jak się okazało przy wejściu do bunkra przy gimnazjum. Jak się jeszcze później okazało kociaki urodziły się przy warszawskim pigalaku


viewtopic.php?f=1&t=120070
Bunkier i jego mama złapane zostały w pół godziny, Kanar przetrzymał nas kilkanaście godzin, do wpół do trzeciej nad ranem

A wątek na Kociarni zakładam z dwóch powodów, po pierwsze chłopaki szukają domu, a po drugie - właśnie udało mi się ich rozmruczeć

