Kolej Mazowiecka, tak jak zapowiadali, miała opóźnienia. Średnio 20-40min. Ciutkę sobie pomarzłam, z Krzyśkiem telefonicznie ustaliliśmy plan działania, czyli w razie czego obierze mnie z Żyrardowa. W między czasie pojawił się pierwszy od minimum 20 min pociąg - do Grodziska Mazowieckiego. Ufff, ta miejscowość leży na mojej trasie, będzie w moim luźniej. Chwilę później wjeżdża do Skierniewic, cieszę się do momentu kiedy widzę, że ludzie biegną. Jedna jednostka, szczyt powrotów pełno ludzi, a oni puszczają jedną jednostkę!!! Wsiadłam, nawet tyłek usadowiłam. A stację dalej, czyli na Śródmieściu zaczęła się tragikomedia połączona z horrorem. Ludzie wciśnięci we wszystkie szpary jakie się udało znaleźć. Siedzieć siedzałam, ale wciśnięta w ścianę, zresztą jak większość siedzących. Drzwi nie zamykały się, bo ludzie wystawali z pociągu. Na Zachodnim ktoś robił zdjęcia naszemu pociągowi - pewnie gdzieś w necie się znajdą. LUdzie już dostawali głupawki. Scena z Zachodniego
Pani na peronie (do pociągu nie da się już wcisnąć) - proszę zrobić miejsce, chcę wsiąść
Pazni w pociągu - ale tutaj nie ma już miejsca, musi pani czekać na następny pociąg
Pani na peronie - ale jak czekać, przecież jest mróz
Pani w pociągu - niech pani jedzie na Śródmieście, tam jest cieplej (dla niewtajemniczonych - dworzec Śródmieście znajduje się pod ziemią)
I tak jakoś udało mi sie do domu wrócić, z jedynie 40 min. opóźnieniem.....
