

Teodor ma około 3 - 4 lat i jest totalną przylepą. Łasi się, tuli, ociera. Jednym słowem kocurem to on jest tylko z wyglądu bo z zachowania - piesek kanapowy. Wykastrowany i nauczony obchodzenia się z kuwetą rzecz jasna.Miał kłopoty z okiem (dlatego go zgarnęłam) ale już jest spoko - oko trochę krzywe ale zupełnie zdrowe. Niestety Teodor ma większy problem. A mianowicie jest nosicielem wirusa FIV, kociej odmiany HIV. Może z nim życ jeszcze dłuuugo bo nie jest chory, żre jak opętany i tylko by się bawił. Znaczy że wirus sobie siedzi i nic nie robi. Trzeba tylko o Teodora odpowiednio dbac, nie wypuszczać na dwór, odrobaczać, szczepić etc. Sęk w tym że z racji swojego choróbska Teodor musi być JEDYNYM kotem w domu. Nie ma mowy żeby FIVem zaraził się człowiek, pies, papużka, chomik, potwór z Loch Ness albo jakiekolwiek inne stworzenie. Ale kot zarazić się może, a jakże, więc Teodor może mieć tylko niekocie towarzystwo.
I w tym miejscu zaczynam walić głową w ścianę bo nie mogę go wziąć do domu (3 koty), a szanse na znalezienie opiekuna dla chorego kota są nikłe. Sterczy więc biedaczyna w ciemnym pokoju w klatce u weterynarza i czeka aż się ktoś zlituje. A ja jestem między młotem a kowadłem - nie mogę go zabrać do siebie, nie mam komu go oddać, a uśpić Teodora nie chcę za cholerę bo to cudowne zwierzę, ufające człowiekowi i w ogóle kochane.
Może ktoś z was się zlituje nad nami albo zna kogoś kto by się zlitował?
Dodam że oddaję Teodora z pełnym pakietem zdrowotnym tzn. zobowiązuję się pokrywać wszelkie koszta jego leczenia (i profilaktyki) jeżeli będzie ono nadal prowadzone w lecznicy na Bełskiej (Mokotów). Choć i w tej kwestii możemy jakoś negocjowac. W każdym razie bardzo mi zależy, żeby Teodor wreszcie miał dom i żeby żył jak najdłużej.
HELP!



Dodam, że Teodorek ma podwyższony mocznik (110), ale poziom jest stabilny od dłuższego czasu.