W ciągu dnia pracy udostępniamy Fryckowi kocie drzwiczki, żeby nie zawracał głowy ciągłym wchodzeniem i wychodzeniem przez okno, które trzeba mu za każdym razem otwierać

.
W ubiegłą środę koło południa kocimi drzwiczkami nieoczekiwanie wlazło do biura małe (ok. 4 miesiące), półdługowłose (

), czarne jak węgiel kocię. Przysięgam, w życiu nie widziałam cudniejszego kocięcia

. Ponieważ małe nie bało się nikogo i niczego, wzięłam
to to na ręce i dyskretnie ustaliłam, że jest dziewczynką

.
Mała rezolutnie rozejrzała się dookoła brązowymi oczyskami, całkowicie olała jeżącego się Fryca, podeszła do jego michy i wrąbała zawartość

. Po zaspokojeniu głodu, usadziła się w fotelu, rozmruczała i oświadczyła, że zostaje

. Przespała do godz. 16.00, budząc się od czasu do czasu na zabawę Frycowymi zabawkami

.
Foty słabe, bo z komórki, a i obiekt był wyjątkowo ruchliwy



Jak myślicie kto po pracy zabrał do domu cudną dziewczynkę?
