Kocuria pisze:a miałaś już wcześniej ten problem?

wytęp cholerstwa, bo pół biedy, że my się drapaliśmy, ale jak jakiemuś kotu wykwitnie...
fotki z sesji u Moniki, z Flipem i Flapem (cały czas nie mogę się nauczyć, który jest który...) -
TUTAJEDIT: fotki podpisane, rezydent (Gandalf) jest kotem adoptowanym od AFNu

Grzyb zawitał u mnie półtora roku temu w postaci jednej kropki na uchu u uratowanego malucha. Chwile potem wziełam z tego samego miejsca dwa umierajce pięciotygodniowe kociaki z kk. Jednego z nich tak obsypało, że prawie był łysy, drugi nie złapał kompletnie nic, choc cały czas opiekował sie braciszkiem.
I od tego czasu, wszystkie maluchy, jakie do mnie trafiają, dostają po 2 tygodniach grzybka, w wiekszym lub mniejszym zakresie. Dlatego każdego kociaka, który jest u mnie, szczepię na grzyba. Duże koty sie nie zarażają. Małe koty, które mam na kilka dni albo w klatce, też nie. Z ludzi zaraziły sie raz dzieci w rodzinie, która adoptowała właśnie tą dwójkę umierających kociąt ( jak już nie umierały),. Nie zarażaja sie ludzie, którzy u mnie bywają, którzy bawią się z moimi kotami-jestes wyjątkiem.
Z grzybem walczyłam wszelkimi dostępnymi metodami( z wyjątkiem lampy) -jak widać bezskutecznie. Z drugiej strony, weterynarze twierdzą, że te zarodniki są dosłownie wszędzie, a ludzie i koty zarażają się przy spadku odporności.