Przepraszam, że dopiero teraz tu dotarłam, ale wczoraj i ja miałam przygody. Wyjechałam do warszawy o 16:50. Decyzja zapadła z chwili na chwilę bo koteczka raczyła się dopiero wtedy pokazać. Gdy łaziłam od 14:30 do 16:00 po rynku to jej nie było. Zmarzłam jak cholera i zabrałam się do domu. Zostawiłam jej jedzonko i tyle. Najwyżej pojadę w niedzielę lub poniedziałek. Po chwili zadzwonił TŻ że wreszcie wyszedł z pracy przyjechał i pojechalismy do sklepu. Wracając zajechalismy na rynek i kotka była i wsuwała jedzonko. TŻ tylko zapytał: Jedziemy do Warszawy, tak? Dojechaliśmy szybciutko ale zaczęło sypać, jak wracaliśmy to normalnie masakra jakaś. Trzy auta w rowie!!!! Tempo 40km/h więc dotarliśmy do domu na prawie 20:30. Na trasie też mieliśmy małe zawirowanie bo naprawdę strasznie ślisko było.
Ale wracając do kotki - calusieńką drogę mruczała, do transporterka sama weszła. Trochę spała, a pod kmoniec drogi zaczęła się myć! Zrobiłam kilka fotek komórką, ale kiepskie są. Lepszy lest filmik, ale muszę się nauczyć wstawiać.
AnielkaG - dziękuję za danie kotce szansy
Graszka - dzięki za banerek

Jest super, nie trzeba nic zmieniać, ja na pewno będę pomagać
Ogólne dzięki wszystkim że nie obojętny im los koteczki
