Kochane moje

jesteśmy, jesteśmy, jesteśmy!!!
Zacznę od wiadomości najważniejszej: Bąbelek nie jest całkowicie ociemniały, widzi jak przez bardzo zaparowaną szybę, ale jednak coś

W związku z tym nie ma mowy o operacji, bo istnieje zbyt duże ryzyko, że stracilibyśmy również to. Oczko mamy przez 3 tygodnie zakraplać 2 razy dziennie Braunolem oraz Ditadolem i
ole!!!
Ze szczęścia płakałam jak dziecko przed nieco tylko zadziwionym doktorem Garncarzem

To naprawdę wspaniały specjalista i człowiek!!!
Pan doktor powiedział, że zabiegu ablacji gałki ocznej NIE WOLNO stosować u kotów (można u psów), ponieważ wprowadzenie gentamycyny do gałki ocznej powoduje rozwój raka ("pod" gałką) (sic!)

Teraz mam się już nie martwić, bo skoro oko zostało usunięte ryzyko minęło!!! Zmartwiałam gdy dowiedziałam się na co naraziła mojego Bąbelka wet Lisiecka. Czy wynikało to z niedouczenia czy z potrzeby eksperymentu, nie wiem i to mnie nie interesuje... Najważniejsze, że oka już nie ma i nie doszło do tragedii!!!
Poza tym dr Garncarz uprzedził mnie, że taka czarna plamka (nie pamiętam jak to się nazywa

) na oku Bąbla za jakieś 4-5 lat może zacząć atakować całą gałkę oczną, ale tym będziemy się ewentualnie martwić w przyszłości
Całe badanie przebiegało i w ciemności i w jasności, przy użyciu kosmicznych narzędzi. Było tak odlotowo, że pierwszy raz w życiu Bąbelek trząsł się ze strachu czy też innych emocji

Jednak podejście przeprowadzającego badanie było tak wspaniałe, że mój Wuwuzel prędko
wyluzował
Tak więc jestem szalenie szczęśliwa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale też przerażona tym, na co narażony został mój maluszek przez wiadomą osobę...
Na szczęście teraz już nic mu nie grozi, no może tylko nadmiar mojej miłości

Oraz dzisiejsze liczne i huczne wybuchy entuzjazmu
Ściskamy całym sercem kochane Cioteczki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A teraz pędzę do telefonu zorientować się czy dziś przyjmują moi weci, bo na Smużce chyba grzybek rozkwita, ale to już inna historia...
