Od wczoraj wiemy że ma silną nadczynność tarczycy.
Na razie bez większych szczegółów - bo wyszło to przypadkiem, przy okazji badań związanych z diagnozowaniem innej przypadłości, lekarkę coś tknęło i sprawdziła czy tarczyca jest ok.
Żeby było śmieszniej - po podaniu leków (sterydów, bo to silna autoagresja) na to z czym do lekarki przyszliśmy - objawy nadczynności rozwinęły się pięknie.
Objawy obu chorób nakładały się na siebie i znosiły w jakiś dziwny sposób.
Malutka jadła normalnie, nie była jakaś nadaktywna. Tylko troszkę schudła.
Ale swoje lata ma - 12, ma prawo, tym bardziej że od miesiąca ma problem z dziąsłami a parę lat temu przeszła bardzo poważną chorobę i mocno jej ona nadszarpnęła zdrowie.
No i się okazało.
Dostała lek Metizol, za dwa tygodnie dokładne badania krwi i usg tarczycy.
I może się okazać że nasza starsza pani wcale taka starsza nie jest

Tylko ją choroba żarła.
Wczoraj szalała, nie mogła sobie znaleźć miejsca, biedna prawie nie spała, za to jadła i jadła.
Macie może doświadczenia z tą przypadłością?
Bo ja jedynie wiedzę teoretyczną mam - ale jak to wygląda w praktyce?
Daje się ładnie opanować?