Czy to wina weta? Teraz szukam DS

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lis 22, 2010 20:32 Czy to wina weta? Teraz szukam DS

Dokarmiam koty w centrum Bydgoszczy,wysterylizowałam kotki. 17.11 znalazłam jednego ok. 8 miesięcznego z rozprutym na całej długości brzuchem ( nie przychodził na karmienie 2 dni) Zawiozłam do najbliższego weta z myślą o uspieniu.Postanowili spróbować go ratować.Rozmawialśmy o kosztach ( nie stać mnie na ratowanie za wszelką cenę)Bardziej kierowałam się tym aby kotek nie cierpiał.Dalej zrobiłam wszystko co zalecili.Kot po operacji został umieszczony na strychu ze światłem dziennym w dużej klatce,którą miałam pożyczoną na przechowywanie po sterylkach.Podawałam leki 2x dziennie.Dzisiaj do kontroli.Cały dzien byłam 200 km poza Bydgoszczą ( pogrzeb) Zawiozły go sąsiadki.Okazało się, że kotek rozgryzł sobie 3 szwy. Założyli kolnierz i wydali go z powrotem z zaleceniem przywiezienia jutro na operację.Zdążyłam zadzwonić, dlaczego nie założyli tych 2-3 szwów od razu? Musi być w pełnej narkozie bo trzeba wyciąć martwe tkanki. Koszt tym razem ok. 100 zł. Potem przecież dalsze leczenie.Uważam, że to wet powinien wiedzieć i wydać kota w kołnierzu. Gdyby miał kolnierz to nie rozgryzł by sobie tych szwów.Tłumaczyli, że u nich był spokojny i nie lizał .Przecież to kot,który nie dał mi się nigdy pogłaskać-wiedzieli o tym.Teraz doszło cierpienie i koszty.Czy to był ich błąd? Czy nie powinni być za to odpowiedzialni?Chciałam zawieźć go dzisiaj, żeby rano już się nim zajeli,bo jutro pracuję do 16 ale nie mogli skontaktować się z szefem czy mogą.Uważam, że za błąd weta płaci kot i ja. A Wy co sądzicie?
Ostatnio edytowano Czw gru 30, 2010 22:04 przez Saraa, łącznie edytowano 1 raz

Saraa

 
Posty: 609
Od: Śro kwi 13, 2005 15:46
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon lis 22, 2010 21:00 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

Saraa, nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam Twój post.
Ile czasu upłynęło od zabiegu do rozprucia? Chodzi o sterylizowaną kotkę? To Twoje pierwsze sterylki?
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Pon lis 22, 2010 22:51 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

To jest ok. 8 miesięczny kocurek, który gdzieś,o coś rozciął sobie brzuch od pachy przedniej łapki aż do górnej części uda tylnej łapki. Operacja była w środę o 19, a dzisiaj u weta okazało się, że ma rozgryzione 2-3 szwy, bo nie miał założonego kołnierza.

Saraa

 
Posty: 609
Od: Śro kwi 13, 2005 15:46
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon lis 22, 2010 23:04 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

Jutro nie minie nawet 6 dób a ma mieć drugą narkozę.Antybiotyk dostaje raz na 3 dni.On jest tak zestresowany, że daje mi wszystko przy sobie zrobić-podawałam mu metronizadol w tabletce co 12 godzin.

Saraa

 
Posty: 609
Od: Śro kwi 13, 2005 15:46
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon lis 22, 2010 23:07 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

Zamiast kołnierza chyba lepszy byłby solidny kaftanik i kot powinien mieć taki założony zaraz po zabiegu.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon lis 22, 2010 23:13 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

No właśnie o to mi chodzi, że wet nic takiego nie zalecił, a teraz takie komplikacje dla kocurka. Uważam, że to z winy weta, a konsekwencje ponosi kotek, a finasowe ja. To chyba nie jest ok.Martwi mnie ta kolejna narkoza jutro i to, że nie zrobili tego dzisiaj.

Saraa

 
Posty: 609
Od: Śro kwi 13, 2005 15:46
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon lis 22, 2010 23:14 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

choćbyś nie wiem jak sie starała, to wet i tak nie przyzna sie do winy i nie odpuści ci zapłaty. :? A przynajmniej nie z własnej woli. Myślę, że warto sie o to pokłócić - w końcu wiedzą, jaka jest twoja sytuacja finansowa (i że jak tak dalej pójdzie w ogóle przestaniesz do nich chodzić z kotami = strata dla nich), oraz to oni mają wszystko wiedzieć a nie ty, i powinni dać ci (albo kazać kupić) kołnierz lub kaftanik. Ty nie musisz wiedziec, ze takie rzeczy są niezbedne po operacji, oni muszą - za to im płacisz. Tak wiec ja bym na twoim miejscu odmówiła zapłacenia za skutki ich błędu i domagała się, by "naprawili" szwy bepłatnie. Jeśli oczywiscie rzeczywiscie było tak, jak piszesz, i nic o kaftaniku/kołnierzu nie wspomnieli. A kotek fajnie, że jednak przeżył :) Mam nadzieję, że całkiem wyzdrowieje :ok:

jhet

 
Posty: 1491
Od: Wto lip 14, 2009 23:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lis 22, 2010 23:16 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

i czy pełna narkoza do takiego zabiegu to jednak nie przesada? 8O Nie mogą mu tylko znieczulenia miejscowego i głupiego jasia dać?

jhet

 
Posty: 1491
Od: Wto lip 14, 2009 23:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lis 23, 2010 0:00 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

Pytałam, czy musi być narkoza, czy nie wystarczy "głupi jaś" -odp. głupi jaś to też narkoza.Właśnie o to mi chodzi, że nie powiedzieli ani o kubraczku ani o kołnierzu, wiedzieli też, że kot nie będzie w domu na obserwacji.Szukałam, kombinowałam, żeby zapewnić mu dobre warunki po operacji.Skąd mogłam wiedzieć, że rana musi być zabiezpieczona -takie wielkie szycie.Oni tłumaczyli się, że u nich kotek nie interesował się raną- przebywał tam 2 doby.
PS. Kotek ma być 20h bez jedzenia dlatego pewnie nie robili tego dzisiaj.Ale z drugiej stony on ma teraz tę ranę otwartą.Ta głodówka jest taka niezbędna?

Saraa

 
Posty: 609
Od: Śro kwi 13, 2005 15:46
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto lis 23, 2010 0:22 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

wania71 pisze:Saraa, nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam Twój post.
Ile czasu upłynęło od zabiegu do rozprucia? Chodzi o sterylizowaną kotkę? To Twoje pierwsze sterylki?

Wyjaśniłam wcześniej, że jest to kotek po wypadku.A o sterylkach i dokarmianiu wspomniałam chyba dlatego, żeby wytłumaczyć się z tego, że nia mam środków na to żeby za "wszelką cenę ratować" jakkolwiek to zostanie zrozumiane.Może to ważne: na 4 sterylki dostałam talony, jedną robiłam na własny koszt. Na tę operację dostałam dofinansowanie ( 100 zł) od Animals.Wzięłam dzień" urlopu"( godziny koleżeńskie) w czwartek żeby to załatwić, urzędują jeden dzień w tygodniu ; jedni do południa, drudzy po południu,no i miałam tego dnia odebrać kotka, po południu miałam szkolenie, a trzeba było wszystko zorganizować z tą klatką na strychu.Jutro nie mam szans na urlop i kotek musi czekać do 16.

Saraa

 
Posty: 609
Od: Śro kwi 13, 2005 15:46
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto lis 23, 2010 1:08 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

głupi jaś to nie musi być narkoza - tylko lekkie ogłupienie zwierzaka, aby się nie rzucał podczas zabiegu (takie otumanienie). No mnie to w kazdym razie dziwi, ze chcą kota pod narkozę brać... Dla zdrowia tez to nie jest obojętne... No nic :roll:

jhet

 
Posty: 1491
Od: Wto lip 14, 2009 23:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lis 23, 2010 6:25 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

Wina weta ewidentna że o zabezpieczeniu nie powiedział - ale wielu wetów tak robi.
Niepojęte dla mnie.
Co z tego że kot w lecznicy się nie lizał - w każdej chwili może zacząć - szczególnie gdy poczuje się lepiej a rana zacznie swędzieć.

Nie wiem kiedy kot się do rany dobrał - jeśli kilka dni temu i faktycznie trzeba wyciąć tkanki, oczyścić ranę i na nowo zszyć - to nie wyobrażam sobie robić tego tylko na ogłupiaczu, ból i stres dla kota będzie dla niego znacznie bardziej szkodliwy (plus trudność pracy dla weta i ryzyko dalszych uszkodzeń) niż krótka narkoza.

Blue

 
Posty: 23943
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto lis 23, 2010 9:43 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

Teraz rozumiem. Wet powinien Cię uprzedzić o konieczności jakiegoś zabezpieczenia. Mam nadzieję, że kot z tego wyjdzie, a Ty już wiesz, że wetom, niestety, trzeba patrzeć na ręce, a czasem za nich pomyśleć.
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Wto lis 23, 2010 19:34 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

Sytuacja dzisiaj przerosała mnie.Wyszło wszystko makabrycznie.Wczoraj przez tel. już wspominałam o tym kołnierzu,chciałam też dowieźć kotka żeby od rana sie mogli zająć.Więc dzisiaj byli od początku do mnie nastawieni tak niefajnie. Załatwiłam zastępstwo na 1 h i dowiozłam kota o 12..Zaczęłam od tej narkozy, czy jest niezbędna? Tak jak napisała blue trzeba oczyścić tkankę więc konieczna.Potem cała rozmowa bez agresji ale b. nieprzyjemna.Bardzo to wszystko przykre,dali mi odczuć, że jestem złym człowiekiem, któremu chodzi tylko o pieniądze.Gbyby nawet miał kolnierz i jeszcze kubraczek i ograniczoną tak jak teraz przestrzeń w klatce to też mógłby sobie te szwy rozerwać, bo to tylko zwierzę np.rozerwać przez ocieranie się o klatkę.
A kotek? Na miejscu okazało się, że rozeszły się szwy w jeszcze innym miejscu.Miał kołnierz, leżał cały czas w jednym miejscu ( takiego polarowe legowisko w klatce) zagladałam do niego kilkakrotnie był spokojniutki i osowiały, więc już sama nie wiem jak te szwy mógł rozerwać w ciągu kilku godzin będąc w kołnierzu. Czekam na telefon, powiedzieli, że sami zadzwonią.

Saraa

 
Posty: 609
Od: Śro kwi 13, 2005 15:46
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto lis 23, 2010 20:44 Re: Czy to wina weta? Proszę doradzcie jak rozmawiać.

Zadzwonili. Operowany był wieczorem ( jaki sens bylo załatwianie tego zastępstwa i gnać przez pół miasta?)Obudził się po narkozie.Teraz cały proces gojenia rozpoczyna się na nowo.Zostawili go do jutra.

Saraa

 
Posty: 609
Od: Śro kwi 13, 2005 15:46
Lokalizacja: Bydgoszcz

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 172 gości