Oj , mam za swoje z moją małą kicią. Na przełomie września i października w sąsiadujących z nami ogródkach odkryłam małego pomiaukującego kotka. Sposobem złapaliśmy małego dzikuska , kotek nie dawał się dotykać ,więc chował się w domu w różnych miejscach. W końcu zamieszkał w pralni na poziomie piwnic , gdzie za światło dzienne służyła mu świetlówka, kotek był odkarmiony, ale dalej dziki

Miaciusia się zbuntowała przeciwko zamknięciu w boksie a może spadła jej odporność - tak się pochorowała na brzuszek
( magasraczka) że od wczoraj popołudniu jest intensywnie leczona. Jest teraz u nas w domu, musieliśmy ją wykąpać bo kotek obkichał się w okropny sposób. Biedactwo. Teraz zajmuje pokój tzw. gościnny, mamy nadzieję że nie zanieczyści wszystkiego co się da - na wszelki wypadek pożyczyliśmy od Tereni w miarę przestronną klatkę na króliki , jeśli Maciusia będzie kulturalna damy radę bez klatki. Kotuś jest leczony , dziś wykonałam pouczona przez Terenię pierwszy w życiu zastrzyk podskórny. Maciusia żyje - ja też, choć muszę powiedzieć , że dziś - ledwo.