DS/DT dla czarnulki-pingwinki pilnie potrzebny, siedzi w lecznicy, boi się kotów, lgnie do ludzi ... Wczoraj telefon z drugiego końca miasta - mały kociak na śnegu pod iglakami, potrzebna klatka łapka. Patrzę w okno, mówię, że nia ma szans, bym w tych warunkach pojechała po klatkę i przewiozla ją prze całe miasto. Z drugiej strony wzdychanie, lekki szloch - przecież ten kociak zamarznie. No tak, a jak długo tam pani kami? Jakieś trzy tygodnie. Czemu nie zawiadomila pani wcześniej? No cieplo było.
Clou programu dzisiaj świtem, zawiozłam tam klatkę.
Te trzy tygodnie temu kociaki były dwa albo trzy, plus matka.
A mój telefon pani ma z lecznicy - zapisany pod nazwą "Kocia Mama". Szefową fundacji KM pani zna osobiście - z tejże lecznicy.
Klatkę zostawilam, pani ma łapać wszystko, co wejdzie, i dzwonić do mnie.
Czyli czekają mnie kolejne upojne poranne jazdy przez miasto - muszę tam pojechać na tyle wcześnie, by wrocić do swojej dzielnicy przed 7mą - inaczej ugrzęznę w korkach
Oczywście kolejne dt dla tych malców potrzebne.