Cześć
ale się strachu najadłam
Sobota, było tak przed drugą w nocy, oglądam film, koty się ganiają i bawią. Nagle taki zgrrrrzyt pazurów po parapecie i za parę sekund delikatne "plask".

od razu pomyślałam o tym, że maluch uczy się latać. Szybki przegląd mieszkania, latarka w rękę i na dół. Ciemno, kot przestraszony, umaszczenie maskujące

, dużo krzeczków. Szukanie było bezskuteczne. Całe szczęście, że pod balkonem jest trawa i paprocie... miękko
Wróciłam do domu, budzik ustawiłam na 4:30, poryczałam się i zasnęłam.
O świcie przeszukałam ogródki jeszcze raz, dokładnie, naokoło bloku, w prawo, w lewo- nic

.
Wróciłam, budzik na siódmą i czekam.
Raniutko przyszła do mnie Beata i szukałayśmy dalej. Tak jak już pisała, obeszłyśmy wszystko dużym kołem, przyniosłysmy Budrysa i nic

Normalnie czarna rozpacz
Wróciłam do domu i przez balkon przyglądałam się ogródkom.No i usłyszałam mriauuu. Migdałek miuczy jeszcze tak piskliwie jak kocię, a że w okolicy nie ma innych maluchów tomusiał być on

Biegiem na dół, Beata się wróciła, i szukamy, słuchamy. Maluch wychylił główkę z balkonu na parterze

JEST!
Ale byłam szczęśliwa
Migdałek ładnie zjadł, załatwił się do kuwetki, szalał z Budrysem

Nic go nie boli, tylko oczka trochę ropieją, także mógł się przeziębić
Dostał szlaban na balkon

Budrys biały klusek nie przeciśnie się przez żadną szparę na balkonie, ale ten mały pędrak jest na tyle mały i pomysłowy, że jakoś mu się to udało

Muszę dopracować zabezpieczenie.
ufffff