» Czw lis 18, 2010 14:44
Re: Person zwany Gerardem - pomoc PILNIE potrzebna....
Taki oto tekst specjalnie dla Gerarda popełniła "bratnia dusza" z dogo. Bo wiecie.....ja to jestem nawrócona dogomaniaczka hihihih
Taki tekst dla Gerarda wymyśliłam (miał być krótki i zwięzły - hihihiiii... z takimi wymogami to nie pod mój adres )
Czy persy to na pewno koty?... Jeśli tak, to z pewnością należą do ścisłej czołówki kociej arystokracji! Piękny długi włos, ciekawe umaszczenie, arystokratyczne maniery, niezwykła łatwość nawiązywania kontaktu z człowiekiem (zupełnie nie kocia!), wyjątkowa inteligencja...
Tak o persie myśli ktoś, kto widział te koty na wystawach, zdjęciach lub na kanapach u znajomych. Taki ktoś nie ma pojęcia, że persy to również pensjonariusze... schronisk dla zwierząt!
Właśnie takim pensjonariuszem był do niedawna Gerard.
Zapewne człowiek, który przyjął do domu małe, śliczne kociątko sądził, że owa „ozdoba” zawsze będzie ładna, miła, zdrowa i „reprezentacyjna” – jak na obrazkach! A tu pech – kot się zbiesił, zrobił Państwu na złość i.... zachorował! No po prostu się zepsuł! I tak cud, że zepsutego kota na śmietnik nie wyrzucono, nie porzucono na ulicy czy w lesie... „Humanitarnie” odwieziono go do schroniska. Czy w to miejsce wzięto nową, sprawną zabaweczkę – pozostaje mieć nadzieję, że nie....
Inny człowiek, wydawałoby się litościwy i uczuciowy adoptował Gerarda ze schroniska. Niestety, litości i uczucia nie wystarczyło na długo - kot został zwrócony do schroniska, a powodem „reklamacji” było stwierdzenie, że nie załatwia się do kuwety. W schronisku postanowiono więc kota naprawić w przekonaniu, że taki naprawiony będzie miał większą szansę na znalezienie domu. Przeprowadzono operację (jaką i po co nadal jest owiane tajemnicą). W jej wyniku nic się nie poprawiło, a można nawet zaryzykować stwierdzenie, że wręcz odwrotnie....
Innym rodzajem litości, a raczej wrażliwości wykazała się obecna Opiekunka Gerarda, u której znalazł tymczasowe schronienie. Dała kotu dom, miłość, poświęciła czas i przeprowadziła kompleksowe badania – krew, mocz, rtg kontrastowe pęcherza – wszystko w jak najlepszym porządku. Rozpoczęła więc poszukiwania domu docelowego dla Gerarda. I znalazła!
W wymarzonym domu Gerard spędził 5 dni. Tym razem powodem „reklamacji” był fakt, że kot w nocy rozrabia i nie daje spać. No cóż, pod złym adresem pani szukała porcelanowej figurki kota do postawienia na półeczce... Na domiar złego, po owych pięciu dniach „szczęśliwości”, kot wrócił smutny, wystraszony i wycofany – bał się wyciągniętej ręki...
Gerard jest kotem przemiłym, niekłopotliwym i bardzo kontaktowym. Z niepowtarzalnym i niepodrabialnym "persim" charakterem. Ma dopiero 5 lat! By móc jeszcze raz zawalczyć o dom stały dla niego, trzeba rozwiązać problem posikiwania. W tym celu konieczne jest wykonanie szczegółowego USG, być może RTG kręgosłupa, a może również kolejnych badań - wszystko rozbija się o pieniądze. Jego Opiekunka ma bowiem gromadkę swoich zwierząt i kilka innych kotów, którym udziela tymczasowego schronienia.
Po tym, co Gerard przeszedł w swoim życiu, nie wolno go teraz spisać na straty. Wciąż mamy nadzieję, że w końcu uda mu się zakosztować życia prawdziwego arystokraty. Jesteśmy wręcz o tym głęboko przekonani.
Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie, dzięki czemu będziemy w stanie wciągnąć Gerarda na listę kocich szczęśliwców.
Przede wszystkim jednak Gerard szuka Domu. Domu przez bardzo duże D - takiego, który pokocha go takim jakim jest. Który rozumie, ze choroba to czas w którym wspiera się a nie porzuca bliskie nam istoty.
Domu który rozumie, że kot to też człowiek, tyle, ze ofutrzony;-)
to co jest tak napisane dorobiłam ja
Ci którzy nie lubią kotów w poprzednim wcieleniu musieli być myszami......

"Nigdy nie dyskutuj z idiotą - sprowadzi Cię do swojego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem"