poznałam go na początku 2008 roku jak zjawił się pewnego dnia na podwórku rozmruczany, rozgadany, pytający czy mam dla niego jakąś fajną sztukę,
mówił, że wszystko mu jedno, czy ciachnięta czy nie, zalecał się do Franusi...
potem wrócił do siebie, kilka ulic dalej...
wychowywał się przy człowieku ale na poufałości nie pozwalał, nie wiedział co dobre, za to teraz uwielbia mizianki,
Od kiedy Misio-Patysio odszedł do krainy wiecznych łowów, piwnica się zwolniła, nie było już zarządcy
zaczął pojawiać się Amigo, zjeść, przespać się...
Zaczęło się jakis czas temu, tzn. 2 tyg., zaczął więcej przesypiać, więcej siedzieć, bardziej oczekiwać kontaktu ale bez poufałości...
W niedzielę już nie zjadł, było podejrzenie, że prawie zapalenie płuc, miał 40,5 stopnia gorączki,
dostał antybiotyk - Baytryl, witaminy - catosal, p. bólowe i p. gorączkowe- biowetalgin
na drugi dzień jadł jak ptaszek, gorączka spadła dostał to samo, na trzeci dzień zupełnie nie jadł,
zrobiono badanie krwi, no i cios - białaczka
zrobiono testy
FIV ujemny
FeLV dodatni...
Zaczyna się takie leczenie:
kroplówka Nacl
potem kroplówka z glukozy,
podaję mirtor na pobudzenie apetytu, zadziałał, Amigo je jak szalony, miauczy domagając się jedzonka, łasi i grzecznie prosi...
na następny dzień, przestaje jeść,
dostaje
Aranesp
Retrovir,
Dextran żelaza,
Interferon ludzki podwójną dawkę
koszty bardzo duże,
bardzo proszę o wsparcie,
to koszty już nie do przeskoczenia
a czy tym oczom można odmówić?

