Jestem.
Tak, teraz przy tym moim małym koślawym zasmarkańcu

jest bardzo dużo roboty... Ale i po zrobieniu wszystkiego, co zrobić muszę, też siedzę przy niej i coś do niej gadam, głaszczę ją po tej maleńkiej aksamitnej łepetynce...
Mam jakiś kamień w gardle, nie mogę jeść, od rana jestem o jednym bananie i jednym batoniku

Znów ryczę. Bo boję się, że dzisiejszy dzień przyniósł za dużo niepotrzebnej nadziei - że cała ona okaże się próżną
Bidek po południu przymusowo
(ale słowo daję, tym razem bez żadnych karczemnych sprzeciwów!) wciągnął ok. 20 ml conva, po czym zapakowałam ją do transportera, dołożyłam termofor z gorącą wodą i pojechałyśmy do lecznicy. Temperatura
(po wyjęciu z transportera, gdzie obok niej leżał ciepły termofor) 37,8, waga 2,70

, katar chyba odrobinę mniejszy. Kroplówka trwała ponad godzinę, Bidzia jak zwykle cierpliwa i grzeczna jak jakiś Niekot

Oprócz kroplówki, baytrilu i ornipuralu dostała też jeszcze jakiś zastrzyk z witamin B
(podobno ma pomóc na apetyt...)Kupiłam dla niej Calo-pet i jakąś mięsną papkę typu convalescence
(tyle, że Puriny, nie RC). W aptece - drugi termofor i dwie paczki podkładów (mniejsze - do budki i większe - żeby mogła spać ze mną w łóżku).
Koszt wszystkiego razem (w tym kroplówki i zastrzyków) - prawie 150 zeta
Czy tak będzie codziennie
...?Zasikane kocyki i ręczniki wyprane, suszą się na jutro. Jedna z budek schnie już od rana
(żeby to było lato, to co innego, ale teraz
... ).
Bidon nafaszerowany tym razem Calo-petem (na razie bardzo dzielnie się broni, oby jej przeszło tak samo jak z convem...), częściowo wysiusiany, śpi sobie otulony w polar i obłożony oboma termoforami. Charcze przez sen
Ja też muszę się dziś trochę przespać, bo inaczej jutro padnę. A przecież muszę być na nogach do późnego wieczora: na 20.40 jesteśmy umówione u Małgosi w Wilavecie na zdejmowanie Tadeuszowych szwów...
Przed wyjściem z domu po południu, z pośpiechu i nieuwagi nie zarejestrowałam ani wtargnięcia, ani dalszej obecności w sypialni pewnego palczastego bezmózgowego intruza

Wracam, otwieram drzwi od małego pokoju... i kogo widzę??? Ano Plu Plu
Na szczęście nie poczynił żadnych większych strat, jedynie rozsypał Bidziowe chrupki i polał je wylaną ze stojącej obok miseczki wodą. Biedak, może chciał się pobawić np. w wyrabianie
ciasta, a ja niegodziwa mu to wszystko
(tak pieczołowicie przygotowane!) sprzątnęłam sprzed noska i jeszcze wyzwałam go od imbecyli
Oczy same mi się zamykają, także to by było na tyle. Zdrzemnę się, a za jakieś 2-3 godziny - pobudka i kolejna sesja
tuczenia szkieletaBardzo bardzo dziękujemy za wszystkie propozycje pomocy
Przyda się, oj przyda