Dziewczyny ogromnie mnie pocieszacie,bo jak wiadomo i z tego co widzę

większość z osób oferujących DT na początku miała obawy.
Ja swoją kotkę zabrałam w wieku 4 tygodni od osób,które nie chciały jej leczyć,a była znajdą i na szczęście u tych osób spędziła zaledwie dobę.I też w pierwszej chwili był plan,że podleczymy,wykarmimy i znajdziemy domek.Następnego dnia byłam już na tyle zakochana,że zamawiałam kuwetę,drapak,szalałam z najlepszym mlekiem,testowałam żwirki,a kocię moje ledwo chodziło he he.Taki nieboraczek jeszcze z niej był

Po kilku dniach wstawania co 3 godz.by zakraplać oczy,karmić,masować brzuszek tak się w niej zakochałam,że została u nas i życia sobie bez kociastego w domu nie wyobrażam.Mój TŻ stwierdził,że było to do przewidzenia,bo ja zwierząt nie umiem oddać,wydać itp,bo zaraz mnie gryzie to czy dobry dom,że pewnie lepiej mieć nie będzie,że u mnie dożywocie,miłość,a gdzie indziej różnie bywa.Kiedyś zabrałam szczeniaka z domu,gdzie był bity,wyadoptowałam go po2 dniach do znanego mi domku,a ryczałam tydzień,bo od razu go pokochałam

Za bardzo chyba nie ufam ludziom,bo za dużo się słyszy i widzi się ludzkiego okrucieństwa.U mnie największym problemem będzie psychika,boję się,że nie będę umiała oddać kociastego,gdy znajdzie się domek-dobry domek oczywiście.Mój TŻ oznajmił mi wczoraj,że nie wierzy w to,że będę potrafiła wyadoptować zwierzę

No nic,faktycznie jeśli już zacznę od 1 kotka,jeśli nie będę umiała się z nim rozstać to po prostu u mnie zostanie

I już wtedy będę widziała,że na DT się nie nadaję.Pozdrawiam z rana
