Dobry wieczór kochani. Wczoraj był dla Racia bardzo traumatyczny dzień. Zabrałam go do wetki Oli na obcięcie pazurków

Miał już naprawdę bardzo długie. Ostatnie trzy dni siedział na szafie albo telewizorze. Tylko tam się nie haczył bidulek. A w domku za cholerkę nie mogłam mu obciąć. No i pojechaliśmy

Całe 20 minut jazdy. Śpiew, zawodzenie i lament. A u wetki bij, zabij a pazurów nie daj

Ja przemęczona nie mogłam go utrzymać. Wetce nie dał się dotknąć. Po pół godzinie miał już obcięte...3 pazurki

Nawet rękaw nie pomógł. I decyzja - usypiamy. Ratulek wściekły na maksa, Nie było już szans na to że pozwoli dr Oli podejść do siebie. stwierdziła że po raz pierwszy boi się pacjenta.Ale ostrożna wetka dała koteczkowi za małą porcję i koteczek nie usnął

Po kolejnej dawce lekko się uspokoił a ja nagle stwierdziłam, że kotek nie żyje

Puste oczy, zęby na wierzchu, słaby oddech - a ja w panice. Ale po chwili Ratulek przypomniał sobie o tym, że pazury są zagrożone i ożył. Musiałyśmy zapiąć go w rękaw. Trzymałam go mocno za pycholek i dopiero wtedy wetka pozbawiła Racia cennych pazurków. Po powrocie do domu położyłam się trochę z Racie. A on, jak każdy kot po uśpieniu posikał się mocno....na mnie

Wstałam, posprzątałam, wykąpałam się i poszłam spać do łóżka. Za chwile przyszedł Raciu. Biedny jak nieszczęście. Posiedział, posiedział i poszedł. A po nim została wielka kałuża na łóżku. I jak go nie kochać?
