jeszcze żyjemy

choć ja tu zejdę na zawał niedługo. jutro mam w końcu wolne, więc posiedzę sobie w domku i podopieszczam Kacperka

biedaczek ponoć dziś syczał na męża, choć ten teraz się tylko ogranicza do zastrzyku dziennie, poza tym tylko mu podtyka jedzenie w ciągu dnia... mnie dużo bardziej lubi. jak wracam z pracy to wychodzi do mnie się przywitać. trochę jest jeszcze obolały chyba, bo mało chodzi i trochę dziwnie tylnymi nogami, dużo siedzi w transporterku. domyślam się, że jeszcze się nie pozbierał z traumy ostatnich dni

byle się poprawiło i ustabilizowało, to liczę, że wróci do siebie...
poza tym, to chyba boi się sikać. dziś rano znów mijała doba odkąd ostatnio sikał, więc już chodziłam poddenerwowana. wkładałam go do kuwety, ale nawet nie próbował usiąść do siusiania. na szczęście, tż mi potem wysłał sms'a, że 2 razy siusiał, a w ciągu dnia jeszcze raz. oczywiście, za każdym razem kiedy tż'a nie było w domu, ale jako jedyny nie zakopuje, więc wiadomo, że to on. usiłuję go dopajać, dolewam mu też wodę do jedzonka. niech wypłucze te paskudy!!!
w osadzie nie było żadnych struwitów ani innych kryształów. chociaż tyle.. choć chwilowo to jest gorzej, niż wtedy gdy były.. ale dowiedziałam się, że mój kurczak nie jest sugerowany ze względu na obecność białka w moczu i wysoką obecność białka w kurczaku... ehh.. niestety taki wymoczony kurczaczek bardzo mu smakuje... jutro rano planuję dobre śniadanko

nie wiem, czy dobrze robię..

czy jest coś DOBREGO co ma niską zawartość białka i można dobrze namoczyć?
na szczęście reszta futer ma się dobrze. Songo nawet nie goni Kacpra

także przynajmniej tym się nie muszę martwić. frajdę też sprawia mi obserwacja pary Myszka - Benuś. tak się dogadali, że rewelacyjnie się razem bawią, razem jedzą z miski.. jak zaczynają szaleć to podłoga drży

a przy tym są bardzo przyjacielskie i pozytywne. liczę, że może też za jakiś czas rozruszają i Kacpra..