O, te "dodatkowe atrakcje" całe szczęście nas nie dotyczą, współczuję. Ale Cookie jeszcze ssie, choć często - rzeczywiście - raczej liże. No i szybko zasypia rozanielony, wtulony we włosy. A juz kawał kota z niego

Ciekawe, że upodobał sobie wyłącznie moją głowę...
A co do innej części serca, to ja jeszcze nie wiem... testuję siebie samą. To dopiero drugi kotek u nas. W zasadzie nie nazwałabym naszego domu domem tymczasowym, bo nie podjęliśmy takiej decyzji

Na razie spontanicznie zdecydowaliśmy się przechować i oswoić dwoje kociąt. Ze znalezieniem domku pierwszemu poszło szybko - i całe szczęście, bo z nim było ryzyko, że go nie oddamy

Czarnulka natomiast już jak ją wzięliśmy, miała zaklepany domek, tylko trzeba było poczekać do 15 listopada. Nie miałam serca zostawić jej samej w klatce, gdzie była zanim do nas trafiła - zwłaszcza, że jej rodzeństwo rozjechało się do domów. A ona by tam siedziała przerażona, nie oswajana i coraz bardziej dzika. Jak ją przywiozłam, syczała, prychała, drapała - ze strachu atakowała. Biedactwo!
A teraz...

Sunshine, satysfakcja z oswojenia takiego przerażonego dzikusa, możliwość patrzenia, jak codziennie robi krok naprzód, jak spokojnie leży rozłożona na łóżku, jak zaczyna ufać człowiekowi, kocha pieszczoty... To jest bezcenne!

Ogrom radości

Choć oczywiście rodzi się również więź, uczucie - a potem lęk, czy będzie jej w życiu dobrze? Co ją spotka ze strony tych miłych - jak się wydaje - ludzi?
Uff.... ale się rozgadałam

To chyba słońce tak na mnie działa

Albo te trzy słoneczka śpiące niewinnie
