Cała się trzęsę.
Właśnie jestem po zastrzyku Kali.
Dziś dostała pierwszy.
Wczoraj zakropiłam jej tylko uszy oridermylem...
Stawia silny opór, podrapała mnie, oprychała jak nigdy wcześniej.
Będę musiała jej podać jeszcze orungal, bo ją wysypie momentalnie z racji grzyba...
Kociniec szaleje... ja grzebię po szafie i półkach szukając czegokolwiek na bazarek...
Bo zrobiłam kolejne zamówienie...zostały mi 4 puchy , mam jeszcze trochę mięcha w zamrażalniku dla nich - taki zapas na czarną godzinę...
Puchy pewnie dojadą dopiero gdzieś w poniedziałek najwcześniej.
Dzieci sąsiadów drą się za ścianą i coś demolują...koty się patrzą na ścianę w pokoju z takim dziwnym wyrazem pyszczków...
Sąsiadka krzyczy... fajna okolica

W tym mieszkaniu zostaniemy do końca czerwca przyszłego roku i spadamy

Także będę szukać nowego lokum
Już miałam nadzieję ,że zostanę tu, ale właściciel nie chce nic już robić w tym mieszkaniu...okna są nieszczelne i mimo zakocowania , wieje przez nie...
To okno w pokoju brata jest od chłodnej strony i ciągnie chłód ...
Odi właśnie mnie spycha z fotela...
W nocy przychodzi się przytulić

Gramoli się pod kołdrę i wystawia spod niej łapy

Kala przyszła i położyła się na łóżku.
Po wczorajszym oridermylu chyba trochę mniej przekrzywia główkę, ale może to ja mam przywidzenia, bo chcę żeby szybko wyzdrowiała...
Julek okupuje moje kolana.
Czarek z Nerusiem leżą na łóżku, Leo zakopał się pod kołdrą.
Minia z Leą śpią w koszu.
Nina śpi w kuchni, w transporterku.
Nel mi się gdzieś zdematerializowała jak ganiałam za Kalą, żeby jej zrobić zatrzyk.
Mieszkanie mimo , że sprzątałam we wtorek , znowu wygląda jak po przejściu cyklonu
Zaraz muszę iść po węgiel i jakieś drewno...
Później zmontuję jakiś bazarek...