Tylko, że właśnie ja już bez kasy. Ale był dziś tel z Dąbrowy Górniczej

Rozmawiałam z Panią chyba pół godziny i to jest to

Mają też labradora, mąż tej Pani uratowałam kociątko, które ktoś chciał utopić, ale niestety nie udało się go uratować. Lekarze doradzili, żeby poczekać pół roku z następnym kotem, bo nie wiadomo co to było. Mi się wydaje, że po prostu ciężko odchować kociaki, które nawet jeszcze nie widzą bez matki. Ale może to właśnie na Lusi czekali

Koleżanka tej Pani jest weterynarzem cóż więcej chcieć

Domek z ogródkiem, rozmawiałyśmy i kot wychodził by tylko pod nadzorem, żeby nie oddalać się poza swój ogródek. Czekam jeszcze na telefon jak mężowi się Lusi spodoba i być może w sobotę pojedzie do nowego domku, umówiłyśmy się w połowie drogi czyli gdzieś w Pszczynie, bo raczej nie załatwię żadnego innego transportu