Wyprawą do weterynarza stresowalam sie tak, że już od 4.00 nie mogłam spać.
Kocica bez problemu dała się wsadzić do transportera i o dziwo bardzo dobrze zniosła swoją drugą w życiu podróż autem.
Byłam zdumiona, bo pierwsza to był koszmar.
Miałam wiec nadzieję, że reszta też bedzie łatwa.
Nie była.
Czegos takiego najstarsi górale a raczej weterynarze nie pamiętają.
W słaba słaniajaca sie na łapach kotkę wstąpil demon zaraz po wyjęciu z transportera.
Nagle bez konkretnego powodu zmieniła się w dzika bestię, której zaczęły się mnożyć pazurzaste łapy i łby zbrojne w armie zębow.
Spłynęliśmy krwią wszyscy.
Weterynarzowi rozorała ścięgno wskazującego palca.
Cudem udało się zmierzyć jej temperaturę.
Okazało sie że ma bardzo wysoką.
Potem ledwo udalo się ja osłuchac. Są szmery w płucach.
Doktor zapytał czy ktos ostatnio chorował w domu, no i wyszło, że to ja sprzedałam kotu moją infekcję.

Dostała lek przeciwgorączkowy i antybiotyk, bo tylko tyle można było zrobic przy tak zdecydowanej postawie pacjentki.
Umówiliśmy się, że jeżeli okaze się, że jest poprawa, przyjadę jutro po pozostałą dawkę antybiotyku , jeżeli nie to trzeba bedzie dalej diagnozowac tylko nie wiadomo w jaki sposób, bo kocica jest nieobliczalna.
Na szczęście mam podstawy przypuszczać, ze antybiotyk działa , bo do domu przywiozłam już innego kota.
Po wyjściu z transporterka przeleciala się po całym mieszkaniu pewnie, żeby sprawdzić czy nie ma w pobliżu jakiego weta którego trzeba pożreć w całości.
Na pytanie : Hipcia a nie jesteś przypadkiem głodna ? Rozległ się miauk bezpodstawnie głodzonego kota, ktory nastepnie rzucił się na miskę nie patrzac, że stoi od wczoraj rana i wyżarł wszystko do dna.
Po czym wcale nie padła od razu jak przewidywałam po takiej dawce emocji, tylko jeszcze trochę buszowała po mieszkaniu.
W końcu obie zmęczone zasnęłyśmy.
W porze obiadowej musiałam przygotować następną porcję jedzonka , a teraz grzeczny kotek wygrzewa brzuszek na podgrzewanej podłodze pod wanną.
Jutro pojadę po reszte antybiotyków, choć musże poważnie przemyśleć w jakiej formie je bedę podawac.
Chyba zdecyduję się na zastrzyki, bo tabletki to chyba w ogole nie przejdą .
