Padam z nóg.
Dwa dni na najwyższych obrotach stresie i w ogóle, wykończą konia. Ja mam dość... ledwo na oczy widzę. Więc krótko na temat i idę spać... i tak mnie trzy małe gadziny będą po nocy budzić
Stefcio właśnie wywalił koła do głaskania brzusia. Jego to można masować do oporu, po prostu uwielbia. Jak mały kociak: brzuch do góry i ugniata powietrze.
Jeść ani pić nie, ale ponoć spokojnie można mu na to dać czas. Jutro będziemy próbować po trochu cokolwiek mu wcisnąć, choć technicznie nastręcza to nieco trudności, bo Stef jak nie chce to po prostu nie połyka i tyle.
Stefan juz reaguje na kici kici i na imię, jak wpuściliśmy na chwilę kukuły to powąchał Czesia i obwarczał Zdzisia. Przez chwilę interesował się cewnikiem w sposób niezdrowy, ale już go to przestało obchodzić. Mam dylemat czy dawać mu na noc kołnierz w którym jest wkurzony nieszczęśliwy i w ogóle ? A jak mi się z tym kołnierzem gdzies zaklinuje przy pralce czy szafce? Bo jest poza wanną, i miejsc gdzie może wsadzić kołnierz i potem nie wyjąć jest sporo....
Ogólnie wygląda spokojnie do przodu, i tej wersji się będę trzymać.
Aha, i jak z tego wszystkiego wylezie to mu zmieniam ksywkę. Na razie jest Stefan Żelazny, ale już dwóch wetów dawało mniej niż 10% (a jeden nawet 2%), więc za dwa miesiące dostanie na nazwisko Stefan Procent. I pójdę do weta od 2% i każę mu tą ksywkę dopisać na kompie
Dzięki wszystkim za kciuki,
a pw porozsyłam jutro bo dziś to nawet nie wiem jak sie nazywam