No to teraz mogę wreszcie zjeść śniadanie.
`Neurasteniczny` to zbyt słabe określenie na dzisiejszy poranek. Dopiero teraz nerwy mi odpuszczają.
Havę tak wzdęło, że zaczęła się dusić. Nawet, gdybym próbowała dojechać do Fundacyjnego, żeby go odrywać od zabiegu to i tak droga [przez zakorkowany most] zajęłaby mi ok.45min.
Pamiętałam, jak swego czasu rozmawiałam z Doc o tym, jak umarł Trzeci. Doc mówił wtedy, że można próbować odbarczyć wzdęty żołądek przez sondę dożołądkową. Hava była półprzytomna, więc nie było kłopotów by zapakować jej rurkę do żołądka. Udało się. Gdy zelżał ucisk na przeponę, a tym samym na serce i płuca, Hava zaczęła dochodzić do siebie. Idąc za ciosem zawenflonowałam ją - udało się. Dostała płyny. Po tym, jak spłynęło ok. 150ml zaczęła domagać się wypuszczenia z transporterka.
Kiedy ją odpięłam, myślałam, że pójdzie do kuwety na siusiu. Ale ona poszła... do misek z jedzeniem.
Dopiero teraz trzęsą mi się ręce. I dopiero teraz mi słabo.
Mam nadzieję, że śniadanie i kawa postawią mnie na nogi.