

Burasia wczoraj dała taki popis, że ręce mi opadły

Zdemolowała altanę, pogryzła mnie, a najgorsze jest to że sama siebie wprowadziła w stan szału. Dzikością przeszła sama siebie. Nigdy wcześniej tak się nie zachowała.
Przecież woziłam ją do weta, leczyłam i nawet jedną zimę spędziła w zamkniętej altanie.
Wtedy nie buczała, miałam wrażenie, że oswoiła się z nami.
Od 2007 roku żyjemy w ciągłym pospiechu.
Wpadamy je tylko nakarmić i na tym koniec. Nikt z nas już tam nie spędza wolnego czasu, bo go po prostu nie mamy

I tak przez te ostatnie trzy lata Burasia całkowicie zdziczała

Gdyby zmieniła swoje zachowanie jak to zrobił Filip i Kłapcio, mogłaby z nami zamieszkać.
W obecnej sytuacji, kiedy mamy jeszcze kilka kotów do wyadoptowania, to nie jest możliwe

W piątek mam umówioną wizytę u weta. Koka jedzie do kontroli, wiec poproszę o jakiś wyciszacz dla Burasi, przy okazji umówię ją na badania.
Zwrócę uwagę na pyszczek, bo może to on jest przyczyna niemycia się Burasi?
Opieka nad dzikusami to wyższa szkoła jazdy

Mam dość
