Na razie nie ma długu. Trochę nas mała kosztowała, ale jeszcze daję radę. Kasa się przyda na buraski wyciągnięte razem z Trisią, bo obawiam się, że one będą również potrzebowały porządnego i drogiego leczenia. A ja już jednego mam zaklepanego na DT.
Jesteśmy po wizycie u weta. Była kroplówka. Następna wizyta ... po zakończeniu antybiotyku

, czyli za tydzień. Wetka twierdzi, że kotka na tyle lepiej się poczuła, że nie ma potrzeby jej dokarmiać dożylnie. Za to surowym kurczakiem i owszem

.
Trisia sabotowała wyjazd do weta. Do lecznicy - kupa, do domu - siku.