W nocy było ciężko. Tzn. Nutka ładnie oddychała, ale leżała jak szmatka.
Rano na szczęście zastałam ją w lepszej kondycji, była już przytomniejsza..ale niestety zaczęła się bardzo rzucać po klatce i dostała ataku...poza klatką się uspokoiła, niestety w 10 minut dostała następnego ataku...na szczęscie były króciutkie. W klatce kompletnie nie chciała siedzieć,poza klatką nie mogła zostać ze względu na inne koty jak i na te ataki. Zawiozłam ją więc do lecznicy, gdzie spędziła cały dzień pod czujnym okiem wetek, dostała kroplówkę i obecnie łazikuje w kołnierzu po całym pokoju.
Oczko ma usunięte i narazie ma założony sączek. Nie wyglada to zbyt pięknie, ale mam nadzieję że się raz dwa zagoi.
A z rzeczy poza kocich...
w weekend ulepiłam pierwszego bałwana czyli zima tuż tuż.
