W sumie to ja tak miałam z każdym tymczasem

Oprócz jednej adopcji, która w pierwszym podejściu okazała się nieudana, udawało się znaleźć właśnie takie domy marzeń, kochajace, troskliwe i odpowiednie do kociego charakteru.
Na pewno nie wydam Antosia w miejsce, gdzie mógłby być mniej szczęśliwy niż u mnie. Inna rzecz, że troszkę czarno to widzę - czarnulki nie cieszą się popularnością wśród ludzi (nie wiem czemu - są takie piękne...), sporo ich do adopcji, a chętnych domów niewiele... Cóż, może znajdzie się taki, który dostrzeże wyjątkowość Antosia i będzie w stanie stworzyć mu wspaniały dom stały.
Antoś praktycznie nie ma już gazów, brzuszek jest normalnych rozmiarów, a świerzb dobijamy. Ciągle dostaje jeszcze antybiotyk, ale mam nadzieję, że już niedługo i że będziemy mogli szybko kotka zaszczepić, a jakiś czas potem - ciachnąć

Z Antosia wychodzi codziennie prawdziwy czort - wszystko istnieje tylko po to, by kot miał się czym bawić, łącznie ze sprzętami domowymi, kablami (o zgrozo...), butami czy nawet moimi włosami

Przy czym cholernik najpierw coś zbroi, a potem przychodzi, daje mokre i bardzo czułe całusy i tak się do mnie przytula, że nie mogę się nawet na niego gniewać
