» Wto wrz 28, 2010 20:56
Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II
Od dawna śledzę wątek i tak sobie myślę, że jednak nic nie zmieni się w tym temacie, jeśli nie zmienią się przepisy prawa odnośnie zbieraczy. Pamiętam jak pewna pani psychiatra kłóciła się ze mną na innym forum, że zbieractwo to nie choroba psychiczna. Owszem, nie ma takiej klasyfikacji, jednak każdy normalnie myślący człowiek powie, że to nie jest normalne. Posiadanie wielu kotów na małej powierzchni, przy jednoczesnym braku jakiejkolwiek sensownej opieki nad nimi (brak odpowiedniego żywienia, kontroli u Weta), co często skutkuje powolną, tragiczną śmiercią zwierząt.
Jeżeli taka osoba nie widzi, że krzywdzi te istotki, to nie jest normalna. Wiem, że gdyby tego typu ludzie mieli nadzór kuratorski, jak np. alkoholicy i częste kontrole (oczywiście przeprowadzane prawidłowo) to takie sytuacje nie miałyby miejsca a jeśli miałyby, wtedy można by było respektować prawnie - albo osoba idzie dobrowolnie na leczenie, albo na przymusowe. Bo to jest przecież typ "...holizmu" jak zakupoholizm, alkoholizm, itd.
Rozmowa o kolekcjonerstwie ma jednak sens. Może tych, którzy planują oddać kota do DT, w jaki sposób rozpoznawać prawdziwy DT od kolekcjonerskiego nauczy w jaki sposób wybrać odpowiedni dom. Pierwsza strona wątku to idealna klasyfikacja kolekcjonera.
Czym innym są wg mnie osoby, które prowadzą tzw. kocie hospicjum i zapewniają kotom należytą opiekę. Budzą we mnie podziw bo wiem, że sama nigdy nie zdecydowałabym się na taką działalność. Ale to są wyjątki.
Myślę, że może dzięki temu wątkowi kilka zbieraczek uświadomi sobie swój problem i zacznie szukać pomocy. Bo to jest błędne koło. Bierze kota a gdy ten pobędzie kilka dni, odczuwa potrzebę przygarnięcia następnego. Nawet jeśli próbuje zwalczyć to w sobie, nie udaje się. Jest jak nałóg a każdy nałóg jest czymś złym, czymś co powoli zabija.
Każdy kto chce zajmować się kotem/kotami powinien odpowiedzieć sobie na proste pytania (tak uważam): czy mam wystarczającą powierzchnię w mieszkaniu dla zwierząt, jeśli tak to dla ilu? Koty to stworzenia terytorialne, które w większości przypadków źle czują się z "kuplami" co dwa metry. Potrzebują własnej przestrzeni, kiedyś Wet powiedział mi, że na jednego kota powinno przypadać 6m2. Oczywiście to kwestie indywidualne. Moja kotka ma 46m2 dla siebie i niestety nie widzi już miejsca dla innego kota. Każde zwierzę inaczej pokaże swój smutek z powodu przepełnienia. Nawet jeśli ma super jedzenie, kochającą panią i opiekę Weta a potyka się o inne zwierzęta, zapewne nie będzie szczęśliwe.
Czy mam odpowiednie fundusz na opiekę (jedzenie, Wet, zabawki)? Czy mam czas zająć się zwierzętami tak aby nie czuły się zaniedbywane?
Tak wiem, że często alternatywą dla kota jest schronisko czy eutanazja, dlatego nie potępiam osób, które biorą koty do DT, żeby je wyleczyć a później wyadoptować dalej. Chyba, że jest to kot nieadoptowalny, np. niekuwetkowy. Jednak jeśli takie koty przebywają na małej powierzchni w DT, który staje się tak naprawdę DS, osoba, która się nimi zajmuje powinna się zastanowić, dla czyjego dobra je u siebie trzyma. Czy tak naprawdę nie ma żadnej możliwości do adopcji???
Znam dziewczyny z Jokota, które zajmują się leczeniem i adopcją do DS. Nie biorą na siebie nie wiadomo ilu kotów, właściwie każdego da się wyadoptować. Tak więc jest to kwestia chęci w większości przypadków.
Zauważyłam jeszcze jedną rzecz. Kolekcjonerzy to w większości kobiety. Czyżby był to jakiś problem z tzw. instynktem macierzyńskim? Czemu mężczyźni nie kolekcjonują kotów?
Podsumowując to temat trudny, zapewne za chwilę zostanę "zjechana" za to co napisałam przez osoby, które poczują się, że piszę do nich. Jeśli się tak poczują, to może coś w tym jest? I warto się nad sobą chwilę zastanowić?