W weekend byłam u kocia i go nie było. Deszcz lał, więc pewnie się schował. Choć miałam malutką nadzieję, że może właściciel go znalazł... Albo źle oceniłam sytuację i to po prostu czyjś kot wychodzący. Niestety, rano gdy przyszłam do pracy już był, dostał 2 saszetki na dzień dobry. Dziś zauważyłam, że to kocur, chyba niewykastrowany. Daje się bez problemu głaskać, garnie się do człowieka i do domu. Przebywa przez większość czasu w tym samym miejscu, nie wie co ze sobą zrobić. Moja teoria jest taka, że albo się potwornie zagubił, albo ktoś go po prostu wyrzucił.

Osiedle dobre, pizzeria blisko, "opiekunowie" mogli mieć nadzieję, że ktoś go będzie dokarmiał.
Co tu z takim zrobić? Chłody są, nie przeżyje zimy.

Nie mogę go wziąć na tymczas. Wiem, że macie swoje problemy i koty tymczasowe, ale... może znajdzie się cudowna dusza, która przygarnie go na dt? Pomogę jak potrafię w szukaniu ds, wykastruję w TOZ-ie (jeżeli nie jest wykastrowany), mogę płacić co miesiąc 60 zł na jego utrzymanie.