» Sob paź 30, 2010 14:58
Re: Ruda długowłosa kota szuka nowego domu
Cześć IV ostatnia:
Morela - do tej pory z zainteresowaniem zwiedzająca okolicę, reagująca tylko na zawołania Zuzki - na zasadzie - podchodzę, złapię kontakt głaskowy i idę dalej zwiedzać. Wychodzi za nami do przedpokoju.......Biorę ją na ręce - żegnamy się....czuję się źle, jak zawsze. Zuzka twierdzi, ze ona wyraźnie za nami poszła widząc ze wychodzimy......możliwe. W końcu życzymy Pani szczęścia, ostatnie głaski kota, gdzies mi sie tam łezki zakreciły.......dziecku też.......i wychodzimy. Pierwsza Zuzka z pustym transporterem za nia ja.
Za nami na klatkę wychodzi Pani - właściwie to nie wiem po co......jakiś taki komitet pożegnalny. Zostawia otwarte na oścież drzwi. Widzę ze Morela idzie dalej.......Zuzka zatrzymuje się po 4 schodkach, ja po dwóch........Ze zdumieniem widzimy jak kot wychodzi na schody. Pani się temu przygląda i nie reaguje.....chyba sie nawet uśmiecha.
ZATYKA MNIE. REGULARNIE ZAPOWIETRZA.
Widzę że Zuzce robią się oczy okrągłe ze zdumienia. Jestem w takim szoku ze zamieram,nie mówie nic patrząc na panią. Pani nie bierze kota na ręce. Nie próbuje z powrotem wstawić jej do mieszkania z tekstem - tak kiciu zostajesz ze mną.......teraz to będzie twój dom. Nie. Pani nie robi nic. Morela przechodzi koło pani i co? I gna na górę.
Ja mam chyba otwarte usta.........Pani komentuje to : Ooooo domku pewnie szuka.
Ja mam wrażenie ze mi się to śni. Pani pyta - Da się złapać na rece? ( teraz się o to pytasz?- myślę. TERAZ?!)
Z letargu wyrywa mnie głos mojej córki - Oczywiście, ze da! Pani zaczyna iść na górę - okazuje się, ze wyżej jest strych. Przepraszam, co pani zrobiła?????!!!! pytam.
Chyba ton mojego głosu powoduje ze pani mówi........Nooo ona wyszła.......
Nie, odpowiadam - ona nie wyszła, tylko pani pozwaliła jej wyjść!
Jestem w szoku! wypowiadam głośno swoje myśli
Ona podnosi Morelę - ja biorę ją z jej rąk. Odwracam się.........ponizej stoi moja córka z takim wyrazem twarzy, ze wiem, ze jeśli JA czegoś nie zrobię, to ona będzie próbowac.......
Przecież mogła zbiec na dół .......mówi moje dziecko lat 12 .......tonem jakby mówiła do niepełnosprawnego umysłowo.
Pani na to: to jest daleko na dół, poza tym tam sa na dole drzwi zamknięte......
Zaczynam sobie wyobrażać Morele gnającą na doł......i my za nią na tyle wolno, zeby jej nie spłoszyć, modląc się zeby nikt na dole nie otworzył drzwi......bo mamy wystraszonego kota podwórku........
Mam w nosie czy przesadzam czy nie! Głośno i wyraźnie mówię - przepraszam, ale ja pani kota nie zostawię!
Pani oburzonym głosem odpowiada " pani przesadza! kot to nie jest dziecko!".
Nie słucham. Pani coś tam wygaduje o tym, ze niepotrzebnie się denerwuje, ze nic by się nie stało.......Podaję Zuzi Morelkę - mówię wsadz ja do transportera, mijam panią wchodzę w otwarte drzwi, wchodze do pokoju - zabieram ze stołu zdjęcia rtg, ksiązeczke zdrowia, leki, umowę. W tle słyszę, jak Zuzka mówi, kot to gorzej niż dziecko, bo go policja do domu nie odwiezie!
Rzucam do widzenia - pani wlazła już za mną.....i tym razem ZAMYKAM za sobą drzwi. Unikając komitetu pożegnalnego.......
W samochodzie słyszę dwa teksty.
Moje dziecko mówi tak - Boże Mamo!!!!!!!! Gdyby ona za nami nie wyszła ..............to byśmy ją tam zostawiły! ........
Myślę sobie - kurde! przecież ja NIKOMU już nie oddam kota. Jak mozna - pozwolić zwierzakowi, adoptowanemu 5 min wcześniej, którego reakcji W OGÓLE nie znamy na wyjście na klatkę....Przecież ci ludzie są jacyś psychiczni!
Czy ja przesadzam?! Kłębowisko myśli w głowie.......
I nagle przebija się racjonalny głos mojej córki - ale wiesz co mama? Może chociaz temu kotu pomogłyśmy i pójdzie z nim do lekarza.........
Mądre mam dziecko.
Ci którzy nie lubią kotów w poprzednim wcieleniu musieli być myszami......

"Nigdy nie dyskutuj z idiotą - sprowadzi Cię do swojego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem"