Stefan jak się tak bardziej obudził godzinkę temu, to zaczął miauczeć, ale nie mówił "miau" tylko popłakiwał... ewidentnie go bolało

Nie chce pić, wydaje się że ma cały pyszczek w środku obolały.
Dziś po południu jedziemy na RTG na wszelki wypadek żeby sprawdzić czy na pewno w środku jest ok, bo wczorajsze macanie było wprawdzie dogłębne ale nikt nie da głowy że z powodu szoku Stefan nie sygnalizował za bardzo bólu.
Dostanie też jakąś glukozę czy coś podskórnie i przeciwbólowe.
Teraz znowu śpi. Niech śpi, ja wierzę że sen leczy, organizm się regeneruje.
edit. Rozmawiałam z dr.Podgórskim, jak Stefan poczuje się lepiej i okaże się że będzie się nadawał do kastracji po rekonwalescencji, to po 1szym listopada może iść do klatki w lecznicy. Wiem że to nie to samo co w domu, ale na dłuższą metę nie bardzo widzę wielkiego kocura który potrzebuje spokoju i 3 kukułów które właśnie roznoszą dom... z Gryzeldą na dokładkę. Myślę że to jednak będzie lepsze rozwiązanie? Jak sądzicie?