selene00 pisze:A z innej beczki,

skoro nie lubisz imienia Kiwaczek , to może Klaudiusz?
siem dowiedziałam, że Kiwaczek ma na imię Franio! tylko czemu mi tego Kiwaczka w książeczkę wpisali i to na czerwono?

Wracam wczoraj po pracy do domu. Zasmarkana i kaszląca, z załzawionymi oczami - chora jednym słowem. W głowie jedna myśl: kąpiel, gorace piwo i do wyra!
Wlazłam do domku - Georg opowiada, jaki to nieszczęśliwy jest, bo nie został wypuszczony, że Lorenzo jest niedobry i po nim skacze i takie tam normalne kocie opowieści. Z kuchni leci Lorenzo, drze japę, że się nudzi i w ogóle coś by zjadł. Ehe... jakoś cicho, Kiwaczek się nie drze... patrzę - leży w posłanku przy piecu. Nie słyszy, więc co będę wołać. Dźgam palcem. Nic. Dźgam drugi raz. Nic.
Omatkojedynajasnacholera, umarł, czy co?

pyrgam trzeci raz, podnosi się główka... buzia otwarta, z noska leci, oczka prawie nieprzytomne, biorę na ręce - szmatka. Termometr - 40 i pół.

Koc, transporter, samochód, Centrum, zastrzyki, leki na wynos, do domu... to się "wychorowałam" popołudniem, nie?
