Stefan, bo tak go nazwaliśmy jest po antybiotyku, witaminach i przeciwzapalnym leku.
Ma zwichniętą łapkę tylną, coś ze stawem w przedniej łapce. Jest okropnie wychudzony.
Oczko nie jest po KK, ale to jakieś mechaniczne uszkodzenie, najprawdopodobniej został solidnie poturbowany...
Jutro będę przemywała to oczko, a w późniejszym czasie będziemy zaszywać, żeby nic się tam nie dostało.
Nie mam pojęcia co robić dalej

. Wet powiedział, że ma może jakieś 2 miesiące. Chodzi płacze, szukamy mamy i rodzeństwa. Co mam robić

Jak go odniosę koło śmietnika, to wątpię żeby przeżył... Nawet nie ucieknie przed psem...
Czuję się strasznie bezradna... i nie ukrywam załamana...
Zniosłam do piwnicy mój termofor, żeby choć przez trochę miał ciepło. Transporter wyłożony kocem, owinięty również. Kupiliśmy karmę dla juniorów, śmietankę wysokotłuszczową. Jutro jedziemy znowu na wizytę do weta.
Jak wychodziłam to ugniatał kocyk i mruczał, nie chce ktoś Stefana
