Udzielałam się już kiedyś na którymś z wątków, ale postanowiłam jednak założyć kocisku osobny wątek - bo ciągle coś się dzieje...

Krótko o kici:
Hera jest niespełna 10cio miesięczną kotką norweską leśną. Urodziła się w hodowli i po 3,5 miesiącach życia trafiła do nas. Zaszczepiona, nauczona korzystania z drapaka i kuwety, jedząca same pyszności, z wyprawką. Jak to na porządną hodowlę przystało.
Od pierwsze dnia pobytu u nas nie chciała jeść suchej karmy mimo, iż z hodowli dostaliśmy wszystkie rodzaje, jakie tam jadła. Był bunt, nie będzie jadła i koniec. Od tej pory dosypujemy jej suche do mokrej karmy, ale najczęściej kończy się to wyjadaniem mokrego lub niejedzeniem wcale...
Po ok. 3 tygodniach pobytu u nas, kiedy już się zaaklimatyzowała i jednocześnie nie wydarzyły się żadne zmiany, załatwiła się nam na kołdrę. Pierwszy raz, drugi, trzeci... Tak było przez tydzień. W końcu, za radą hodowcy, udaliśmy się do veta z próbką moczu. Tam znaleziono najpierw szczawiany wapnia i dostała RC Urinary HD. Po trzech tygodniach i następnym badaniu wykryto fosforany (z jednych kryształów przeszła w drugie

W międzyczasie miała jeszcze zapalenie spojówki i dostała krople Tobradex.
Niestety problem sikania poza kuwetą się nie skończył. Łóżko zostało kilkukrotnie zalane, do tego doszła kanapa, a na koniec Hera zaczęła robić do brodzika. Sypialnia została zamknięta. Kot wył na balkonie całymi dniami, stwierdziliśmy więc permanentną rujkę. Dostała zastrzyk wyciszający i 19. sierpnia przeszła sterylizację. Niestety po 4 dniach od zabiegu musiała przejść ponowną operację, ponieważ wyszła przepuklina pooperacyjna

Od czasu tych zabiegów sypialnia była otwarta i kicia "siknęła" raz. Później nie było problemów. Aż do ostatniego weekendu, kiedy to znów ochrzciła nam kołdrę. W sobotę, w niedzielę, we wtorek... Dodam, że nigdy nie robi, kiedy ktoś jest w łóżku. Wyglądało to tak, że my przychodziliśmy z pracy, ona zjadła obiad i szła do sypialni załatwić się na łóżko

Zatem w ciągu dnia sypialnia znowu jest zamknięta i otwieramy ją tylko na noc, kiedy idziemy spać.
Dziś w nocy wstałam, bo kocisko nie dało mi spać, wchodzę do pokoju, a tam zlana kanapa. Myślałam, że ją pozbędę futra! Nawet sobie nie wyobrażacie, jak się zdenerwowałam. Z bezsilności przepłakałam pół nocy, bo ten kot naprawdę ma wszystko! - i tak nam się odwdzięcza.
W dodatku dziś, może z nerwów, może z innych przyczyn, miała mega biegunkę. Po prostu ciurkiem poleciało...

Po południu jedziemy do veta. Zaaplikuje jej jakiś lek na biegunkę i jeśli uda nam się pobrać mocz - prześle go do badania.
Tylko że ja już naprawdę nie mam siły... Żadnych zmian nie ma, tak naprawdę stresujących sytuacji też nie. Jedzenie ma podtykane pod noc kiedy chce i jakie chce. Bo przecież kot jest mega wybredny i np. aktualnie przestała jeść Animondę. I tylko ona wie, dlaczego...
Poświęcamy jej mnóstwo czasu i przede wszystkim miłości...
Wymiękam. Rozumiem, gdyby był to kot po przejściach. Ale to jest zdrowa, śliczna kotka wzięta z hodowli jako maluch. Więc dlaczego leje?!
Dodam, że to nie jest posikiwanie, tylko normalne ilości wylewane na kołdrę/poduszkę/kanapę.
A już myślałam, że sterylizacja "wyleczy" ten problem

Vitopar już do mnie jedzie. Repelex coraz mniej na nią działa. Już nie wiem, co robić. Jak pomóc jej i sobie

To tak po krótce. Szczegółowo wszystko jest opisywane regularnie na blogu - adres w podpisie.
Ma ktoś podobne doświadczenia?! Co robić?