Efekt Lakusiowej przemiany materii pojechał na badania.
Mam nadzieję, że tym razem nie zboczy nigdzie z drogi i wreszcie będziemy mieli te wyniki...
Laki na razie jakoś je

Powoli, niczego nie dojadając do końca, ale i tak jest lepiej niż jeszcze 2 tygodnie temu kiedy suchej karmy nie chciał wziąć w ogóle do pysia. Ale widać, że najlepiej się nie czuje...
Karmel za to wreszcie dziś stał się znów sobą.
Ostatnio jakby troszkę spoważniał, spokojniejszy się zrobił, mniej biegał, więcej spał...
Trochę się nawet martwiłam...
Do dziś.
O 4 rano obudziłam się czując na twarzy coś włochatego...
Karmelek usadowił się częsciowo na poduszce, częściowo na mojej twarzy i zadowolony włączył "traktorek"
Odsunęłam go trochę, odwróciłam się i próbowałam usnąć... Nie na długo mi się udało...
O 5:30 Karmelowi znudziło się leżenie i postanowił sobie zapolować na moje nogi
Nic nie pomagało. Latał jak wściekły, rozpędzał się przez pół mieszkania i galopadę kończył skacząc mi na nogi... W sumie - to może powinnam się cieszyć, że nie na twarz
O 6 rano - do biegania dołączył Laki...
Nie było szans - trzeba było wstać...
Teraz Karmel siedzi i asystuje przy krojeniu wołowiny... Choć należałoby raczej powiedzieć, że kradnie co lepsze kawałki...

Razem z Miki zresztą
Laki surowego mięsa nie jada...
