viewtopic.php?f=1&t=116424&p=6524230#p6524230
bo nie pozostaje mi nic innego jak informować jak największą liczbę osób, jak "pomaga" kotom forumowiczka Betta. Po tym co stało się dzisiaj zostałam bez słów...
W skrócie - pewna pani która w czerwcu miała eksmisję i jej 28 kotów wylądowało w różnych fundacjach na całym Śląsku, przygarnęła w sierpniu nową kotkę. Kotka chorowała i była leczona. Ostanie leki ok 2 tyg temu. Betta pisała że kotka ucieka tej pani i pewnie zajdzie w ciążę. Zaproponowałam darmową sterylkę (Operacja Zabieg) w mojej pracy, inna forumowiczka zapewniła transport.
Betta zabroniła sterylki i zażądała wydania kota, bo zainwestowała w jego leczenie i książeczkę wypisała na swoje nazwisko = dlatego kot jest jej. Ona go wyleczy do końca i wysterylizuje. Mimo że nie ma funduszy.
bluerat
Temat postu: Re: ŚL: MIZIUTKA nabiera sił - potrzebny DS, fundusze <<
PostWysłany: Śro Paź 13, 2010 22:50
To co wydarzyło się dzisiaj zupełnie mnie zszokowało.
Nie spodziewałam się że Betta która rzekomo chce pomagać kotom, będzie sabotowała nasze działania :
2 tygodnie temu zaproponowałam w tym wątku (i nie tylko) sterylizację tej kotki w lecznicy gdzie pracuję. W domyśle oczywiście z pokryciem kosztów zabiegu (współpraca z Fundacją PJD). Jedna z forumowiczek zapewniła odbiór i transport kotki od p.Langer do mnie. P.Langer która jest opiekunką i właścicielką kotki wyraziła zgodę na zabieg.
Kotka miała zostać przywieziona w tym tygodniu do lecznicy, zostać na obserwacji kilka dni czy nadaje się do zabiegu, potem miała być wysterylizowana a po zdjęciu szwów odwieziona do p.Langer.
Kotka przyjechała do mnie dzisiaj ok 8:30.
Już rano dostałam smsa od Betty
Cytuj:
" Ewa..jeśli ta kotka jedzie do ciebie na zabieg to informuję że jest bardzo osłabiona..teraz ma kaszel a dopiero co wyleczona była z ropnia. Mam jej książeczkę i świadków..ta kotka jest na mnie zapisana, ja prowadzę jej leczenie i naprawdę nie radzę wykonywać zabiegu bez mojej zgody. Gdzie ona teraz jest?"
Potem Betta przyjechała do mnie do pracy żądając wydania kotki.
Na moje słowa że kotka jest od p.Langer, stwierdziła że kotka należy do niej=Betty bo ona założyła jej książeczkę zdrowia na swoje nazwisko, kot ma kartę w komputerze w lecznicy na jej nazwisko, a poza tym już dużo zainwestowała w leczenie tego kota i przez to jest jego właścicielem.
Po raz kolejny zabroniła mi sterylizacji tej kotki.
Odmówiłam wydania jej kota, mówiąc, że wydam go właścicielce od której został zabrany rano czyli p.Langer.
Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie p.Langer prawie płacząc - Betta zaszantażowała ją że jeżeli ja dzisiaj nie oddam kota, to ona zerwie całą współpracę/pomoc dla p.Langer.
Wmówiła p.Langer że jeżeli kot ma książeczkę wystawioną na jej=Betty nazwisko to automatycznie jest jej własnością.
Dodatkowo nastraszyła p.Langer że kotka w lecznicy na pewno zarazi się katarem kocim.
Ciekawe też, że nagle dzisiaj znalazł się dom krewnych Betty chętny rzekomo na tego kota.
Powiedziała p.Langer że ona=Betta dokończy leczenie kota i go wysterylizuje.
Ciekawa jestem za co, skoro ciągle jęczy na forum że nie ma środków. Vide cytaty poniżej.
Sama sobie zaprzecza; kotka pod koniec sierpnia miała 6 miesięcy wg postów...
Dodatkowo sabotuje organizację dalszej pomocy dla kotów w Radlinie - na zebraniu naszej 5-ki wolontariuszy wmieszanych w sprawę radlińską zobowiązała się do odbierania telefonu pod który mieli dzwonić ewentualni chętni do pomocy z Radlina. Numer ten został rozpowszechniony w internecie oraz pojawił się w artykułach w dwóch lokalnych gazetach.
Co z tego - dzwoniłam kilka razy w różne dni o różnych porach - telefon jest wyłączony!
Pod tekstem cytaty z postów Betty, pogrubiłam co istotniejsze dla mnie fragmenty.
Wyciągnijcie sami wnioski.
Betta - jest mi Cię żal - ale jeszcze bardziej zwierząt które w ten sposób krzywdzisz odmawiając im pomocy z rąk innych niż Twoje.
Próbujesz coś udowodnić sobie albo światu, jaka jesteś wspaniała ratując zwierzęta... stukaniem po klawiaturze . Czemu obiecujesz ludziom pomoc z której potem nie chcesz/nie możesz się wywiązać (bo praca, bo brak auta, brak czasu, rodzice nie pozwalają, nie ma pieniędzy itp, itd).
Co do kotki - ma ok 8-12 miesięcy, brak wypływów z nosa, z oczu. Od 8:30 do 18:00 nie zakaszlała ani razu. Zrobiła 3x siku, zjadła 1,5 saszetki Whiskasa i trochę suchej karmy Arion.
Odwiozłam ją wieczorem do p.Langer, nietkniętą.
Powiem Wam że po tej historii odechciewa się wszystkiego.