

jesli udaloby sie znalezc lepszy dom dla niego, bez tylu kotow, kochajacy, wyrozumialy, oddalabym go, choc z bolem serca, bo lubie gada. ale naprawde musialabym miec pewnosc. chlopak ma bardzo wrazliwa psychike. to sikanie to pewnie tez przez stres mu sie zdarzylo. jakis czas temu zaczal sobie wylizywac siersc na zadku tak, ze az sie zrobily lyse placki. teraz juz sie wszystko poprawia. wiec gdybym miala mu zafundowac kolejny stres zwiazany z przeprowadzka, to naprawde chcialabym wiedziec, ze tym razem nikt go nie zawiedzie.

on nie byl ze schroniska. po prostu pewnego listopadowego mroznego dnia zadzwonila do mnie kobieta, ze przyblakala sie do niej szara kotka, ona ja dokarmia, ale nie moze wziac, bo ma dwa psy w domu. a widziala moje ogloszenia w sprawie kota, ktory zaginal (i zreszta dawno sie znalazl), wiec pomyslala, ze moze i tym bym sie zaopiekowala. bo on zginie na dworze. jechalam tam w przekonaniu, ze jade pa jakiegos kolejnego wykopanego z domu burasa. a tu szary okazal sie nie zwykla buraska, a rasowym rosyjskim facetem, jakiego jeszcze nigdy z bliska nie widzialam.
