Żyją w zgodzie, Zosia Bazyla uwielbia, Bazyl z anielską cierpliwością znosi jej nieporadne pieszczoty (Zosia od pierwszych zabaw z kotem jest uczona, że nie wolno szarpać, ciągnąć za ogon, wkładać paluszków do oczu, uszu etc, ale np jeszcze nie kuma co to znaczy, żeby nie głaskać "pod włos"

Mimo tego, gdy co jakiś czas wpadają do nas różne "życzliwe" cioteczki i z oburzeniem komentują, że jak to "dziecko dotyka kota, całuje go - o matko!!, czemu kot ma wstęp do dziecinnego pokoju, a tym bardziej do łóżeczka, nie powinien się zbliżać do jej zabawek, nie powinien spać na przewijaku - ogólnie kota w zasadzie powinniśmy sie pozbyć przy dziecku, bo choroby, zarazki, alergie etc". Na nic tłumaczenia - wszyscy wiedzą lepiej!
Poradźcie - może miałyście podobne problemy - jak wytłumaczyć tym wszystkim "lepiejwiedzącym", że nie mogę kotu zabronić wchodzić tam, gdzie wcześniej było mu wolno (zresztą po co miałabym to robić), że kot dziecku krzywdy nigdy nie zrobił, że to, że pojawiło się dziecko nie oznacza, że nie potrzebujemy już kota - słowem: że KOT TU BYŁ PIERWSZY??? I że to Zośka zaburzyła mu jego święty koci spokój?
