Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 06, 2010 12:15 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

No niestety zbyt długo w tej szafie nie wysiedziała :| Strasznie uparty kot, ledwie rusza łapami a juz próbuje skakać, wspinać się i polowac na koszatniczki :P aż strach ją z oczu spuścić żeby sobie czegoś nie zrobiła...

Ale cieszę się, że się wszystko udało, bo początkowo myślałam, że w ogóle do tej lecznicy nie dojedziemy. W domu była bardzo agresywna więc rano musiałam wypuścić ją na dwór żeby założyć szelki, niestety na dworze też się nie udało... Więc zapakowąłam ją do samochodu. Założyłam szelki ale okazało się, że jest za ciasno i nie może sie ruszać, więc Chiroptera znów się wkurzyła i wpadła w panike. Jakoś jej te szelki zdjęłam żeby poluzowac i założyć jeszcze raz, było mało czasu więc już ruszyliśmy. Chiroptera była przerazona, zaczęła rozpaczliwie miauczeć, więc za chwilę się zatrzymaliśmy żeby ją uspokoić i spróbować ubrać szelki. Jakoś się udało i resztę drogi spędziła pod siedzieniem, bardzo smutno miaucząc.
Ostatecznie dotarliśmy do lecznicy z 10 minutowym spóźnieniem, Chirka od razu dostała zastrzyk, po czym jeszcze chwilę siedziełam z nią w poczekalni. W tym czasie jej urodą zachwycała się pewna pani, która widać była wielką miłośniczką kotów :D
Personel tej lecznicy też bardzo w porządku. Sympatyczni, wszystko ładnie tłumaczyli i ogólnie ok ;)
W ogóle strasznie się stresowałam, jak Chirka już zasnęła ( a miała otwarte oczy) to myślałam, że zdechła albo coś jest nie tak :lol:
Później przypadkiem zobaczyłam ja już na stole operacyjnym, jak leżała bezwładnie z wygolonym brzuszkiem 8O później za każdym razem jak jedna z lekarek wychodziła z gabinetu to oblewał mnie zimny pot ze strachu, że może cos jest nie tak :lol:
Ale jednak było ok ;)
Po wszystkim pani doktor przyprowadziła ja w wózku, który wyglądał jak inkubator :P Opowiedziała co i jak i że Chiroptera bardzo dobrze wszystko zniosła, że jest silna i ma szybki metabolizm bo już się wybudza.
W drodze powrotniej było już ok, tylko co jakiś czas troszkę warczała, a w domu to wiadomo, tak jak napisałam :P
Szczęście, że w ogóle dojechaliśmy bo ten samochód w każdej chwili mógł się rozpaść :lol:
Jakby dopadła nas jakaś kontrola drogowa to by była masakra :P

Chi przed chwilą zwymiotowała, wet coś tam mówil o odruchu wymiotnym, więc to chyba nic złego?
Ech sporo dziś wrażeń :P i musze teraz tego głupka pilnować, bo ona naprawdę myśli, że wszystko może :lol:

OKI no zapawne masz racje, że to bardzej dobry objaw. Faktycznie lepiej tak niż miałaby być nieprzytomna. Przynajmniej wiem, że zyje :P

spleen_D

 
Posty: 72
Od: Wto cze 15, 2010 14:29

Post » Czw paź 07, 2010 9:30 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Byłam wyjechana bez dostepu do kompa no i prosze - już po wszystkim :)
Mam nadzieje, że nie będzie się dopominać szybkiego wyjścia na dwór.
A czy dostałaś od weta jakiś "kubraczek" żeby jej brzusio ochronić, co by sobie nie powygryzała szwów ?
Jedziesz jeszcze do kontroli ?
Wiesz może jaką metodą robili jej ten zabieg ?
Mam nadzieję, że się trochę opanuje i przestanie schizować małpa jedna, bo sobie jeszcze krzywde zrobi.
No i kciuki za kochana Pieczątkę :ok:
EDIT: No i jak z koopą ? bo to po zabiegu ważne

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Czw paź 07, 2010 13:31 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Mam nadzieje, że nie będzie się dopominać szybkiego wyjścia na dwór.

No własnie juz wyszła :oops: ale pani wet powiedziała, że dziś juz może więc nie zatrzymywałam jej na siłe :roll: tymbardziej, że chciała się załatwić,a ona kuwety akurat już nie toleruje :P i zalatwia się tylko na dworze.
Ale spodziewałam się, że jak z nia wyjdę na dwór to będzie jak zwykle, czyli będzie szła za mną i potem wrócimy razem do domu, bo generalnie ona zawsze lubiła wspólne spacery i wtedy cała agresja jej mijała i stawała się miłym łaśliwym kotem ;)
Tymczasem faktycznie początkowo poszła za mną gdy ją zawołałam ale trzymała nietypowy dla niej dystans, poszła załatwić się w krzaki więc nie wiem jakiego typu potrzebę załatwiła...
Nastepnie skierowała się w stronę w domu, ale zamiast wejść do środka przebiegła całe podwórko, przeskoczyła płot odgradzający podwórko od działki pewnej starszej pani, wspieła się na drzewo, a następnie wskoczyła na dach takiej działkowej szopki, potem chyba zeszkoczyła na dół po drugiej stronie tej szopy bo zniknęła mi z oczu, ale teraz widzę, że znów siedzi na tym dachu i za nic nie ma ochoty przyjść do domu. Nie reaguje na żadne wołanie :(
Może i wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że ona prawie nic nie zjadła. Koło 12 wzięła tylko dwa gryzy mokrej karmy i zapiła wodą. (miała jeszcze do wyboru surowe mięso i mleko)
Wcześniej kilka razy czaiła się na jedzenie, ale nie jadła, kończyło się na powąchaniu.

Całą noc przespała w szafie na moich ubraniach :P , a wczorajszy dzień głównie na moim łóżku mocno zwinięta w kłębek lub w pozycji opartej na łapkach z podkuloną głową. To pewnie dlatego, że czuła ból?
Nadal jest agresywna i warczała gdy się przebudzała, więc mozna by powiedzieć, że jest nawet bardziej agresywna niż poprzednio, ale to może być też wina bólu prawda? Bo zapewne jeszcze ją boli. Choć kilka razy gdy ją głaskałam, przebudzała się i wyraźnie podobały jej się pieszczoty, bo się przeciągała i nadstawiała by ja głaskać oraz mruczała, czego w jej wykonaniu już dawno nie słyszałam :P
Hmm... to chyba wszystko co na temat Chi mogę teraz powiedzieć

Co do samego zabiegu to wygląda na to, że był wykonywany tą mniej inwazyjną metodą. Ranka jest naprawdę mała, nie ma opatrunku ani kubraczka, nie mam jechać na żadną kontrolę, a bynajmniej nic takiego nie wiem. Z wrażenia tylko zapomniałam zapytać, czy ona ostatecznie była ciężarna, czy jednak nie :roll:
I mam jeszcze do was takie pytanie, czy to prawda, że ta własnie mniej inwazyjna metoda sterylizacji ( nie wiem jak profesjonalnie sie ona nazywa) jest mniej dokładna? Czytałam w necie, że często się zdarza, że lekarz czegos tam nie zauważy i np zostawi w środku jajniki, albo jeden, czy nawet kawałek jajnika 8O jakoś mnie to przeraziło i zastanawiam się czy taka "niedokładnosć" nie stanowi jakiegoś zagrożenia dla zdrowia? A jeśli np, czegoś nie zauwazył i zostawił w środku pół kota 8O No dobra teraz już wyolbrzymiam :P ale wiecie o co chodzi... Po prostu jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, że można pozowlić sobie na niedokładną sterylizacje i że to jest na porządku dziennym :| Mam nadzieję, że to jakieś mity, ale Wy pewnie wiecie to lepiej dlatego proszę o rozwianie moich wątpliwości :mrgreen:

spleen_D

 
Posty: 72
Od: Wto cze 15, 2010 14:29

Post » Czw paź 07, 2010 15:38 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

A to charakterna ta kotka Chi :twisted: Może zima ją do domu przygna. Kciuki żeby wszystko sie dobrze skończyło :ok:
Moja była sterylizowana tzw.małym cięciem. Ranka była bardzo malutka i zabezpieczona na brzuszku taką "srebrzanką" (nie wiem jak to się nazywa). Teraz sterylizują cięciem bocznym. Moja powikłań żadnych nie miała i chyba jej wszystko wycięli :mrgreen:
Chi może się uspokoi, ale to troche potrwa, bo hormony jeszcze dają o sobie znać. Z czasem jej przejdzie. Ale żeby taka agresja domowa 8O
Żeby chociaż maluchy nie poszły w ślady mamusi, bo Ci zagryzą :mrgreen:
Fajnie, że udało się zrobić ten zabieg za NIC. No i nie będzie więcej dzieci .

Co do poczty Polskiej to normalnie jestem zszokowana.
Wczoraj o 13.00 tej wysłałam paczke do Łodzi, a dziś o 11.00tej młoda dzwoniła, że paczka dotarła 8O 8O 8O Normalnie chyba sie coś poczcie pomyliło, bo z takim tempem to sie jeszcze nie spotkałam.
To jakby ktos coś chciał wysyłać, to najlepiej z Krosna :P

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Czw paź 07, 2010 16:37 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

No Chiroptera też miała taki srebrny opatrunek w spray'u chyba. Póki co do domu przyjść nie chce (chyba się obraziła 8O ) ale siedzi w budynku gospodarczym koło mojego domu, gdzie kiedyś żyły sobie kury :lol: a teraz jest rupieciarnia :F wlazła na najwyższą szafę i nie zamierza zejść. Zaniosłam jej tam troche jedzenia i na szczęscie tym razem zjadła już z apetytem. Chodzę co jakiś ją wołać, ale bez skutku :| Czy to możliwe, że ona naprawdę się obraziła? :P Wiem, że koty nie myślą abstrakcyjnie, ale ona jest dość bystra, więc może kojarzy trochę co się stało i pamieta okrutną dla niej podróż samochodem, pakowanie w szelki, obce miejsce i hałas i wiąże to z faktem, że teraz jest obolała?
Chi może się uspokoi, ale to troche potrwa, bo hormony jeszcze dają o sobie znać. Z czasem jej przejdzie.

Tez tak sobie pomyślałam, że hormony mimo, iż nie są już wydzielane (bynajmniej te płciowe) moga jeszcze jakiś czas krążyć we krwi. Druga rzecz, że jeśli ona była w ciązy (czego ostatecznie nie wiem) to też może jakoś gorzej to znosić, bo jednak taka abrocja to też dość duża fizjologiczna zmiana.
Chyba, że faktycznie jest taka możliwość, że jajniki nie zostały wycięte i będą dalej produkowac hormony?
No i 3 możliwość. Jej zachowanie może nie być winą hormonów, tylko głupiego charakteru, który jakoś dziwnie ujawnił się stosunkowo niedawno.
Żeby chociaż maluchy nie poszły w ślady mamusi, bo Ci zagryzą :mrgreen:

Maluchy póki co są kochane i grzeczne i oby tak pozostało :mrgreen:
Ale jak już o nich mówimy to zastanawia mnie troszkę zachowanie Carmen. Ogólnie ona zawsze była strasznym pieszczochem, duzo się łasiła i tak "dumnie się obnosiła" ale wydaję mi się, że to się chyba troszkę nasiliło i często paraduje z uniesionym lekko nastroszonym ogonem. Nie wiem czy to nie znak, że zbliża jej się ruja 8O bo tak ostatnio wyczytałam, że niektóre kotki miewają ją już bardzo wcześnie. Kociaki mają już 5 miesięcy więc kto wie...

spleen_D

 
Posty: 72
Od: Wto cze 15, 2010 14:29

Post » Czw paź 07, 2010 16:49 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Chi to możliwe, że obrażona. Moje obrażają się dość regularnie :mrgreen: Teraz właśnie są obrażone, a zwłaszcza Kośka, bo nie dosyć, że pojechałam i dwa dni mnie nie było, to jeszcze druga duża nie wróciła i nie wiadomo gdzie jest 8O Kośka zalega po krzesłach jakaś taka wyciszona, jeść nie chce ani sie bawić. Zmulona totalnie, bynajmniej nie chora.
A ruja w wieku 5 miesięcy też się zdarza, oczywiście, że to może być powodem .

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Czw paź 07, 2010 17:46 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Ech to chyba od razu jak się Chiroptera wygoi, będę musiała ciachnąć Carmen, bo rozumiem, że jak jest ruja to kopulacja tez jest zaraz możliwa? :P
Będę musiała wybrać, albo szczepienia albo sterylka, tylko muszę się dowiedzieć jaką metodą sterylizują tu w Szubinie, bo wolałabym zrobić Carmen też taka jak miała Chiroptera, niż rozcinac cały brzuch i pakować ją w niewygodne opatrunki...

spleen_D

 
Posty: 72
Od: Wto cze 15, 2010 14:29

Post » Czw paź 07, 2010 18:04 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Jak malutka temperament po mamusi odziedziczyła, to pewnie sie puści za pierwszą sztacheta od płotu :mrgreen:

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Pt paź 08, 2010 15:36 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Cześć :lol:
Buziaki dla Chi - lubię charakterne kocice :twisted: Tyż bym się wściekła na jej miejscu :ryk:

spleen_D pisze:Ale jak już o nich mówimy to zastanawia mnie troszkę zachowanie Carmen. Ogólnie ona zawsze była strasznym pieszczochem, duzo się łasiła i tak "dumnie się obnosiła" ale wydaję mi się, że to się chyba troszkę nasiliło i często paraduje z uniesionym lekko nastroszonym ogonem. Nie wiem czy to nie znak, że zbliża jej się ruja 8O bo tak ostatnio wyczytałam, że niektóre kotki miewają ją już bardzo wcześnie. Kociaki mają już 5 miesięcy więc kto wie...

Bywa i tak, moja Delicja miała, wg weta, jakieś 4-5 miesięcy, jak urządziła pierwszy cyrk :twisted: A przez kolejne 3 (leczenie, nie mogłam sterylizować) próbowała przełamać blokadę hormonalną :mrgreen: Odetchnęłam z ulgą, jak wycięłam :wink:
Z drugiej strony, jak Dela dostała rujki to był chyba kwiecień, czyli pełnia sezonu rujowego. Wet mi wtedy powiedział, że gdyby jej ten wiek wypadł na jesieni, to najprawdopodobniej rui by nie dostała. Na logikę coś w tym jest. Z drugiej strony jednak jest ryzyko, że zrobi na złość i dostanie rui teraz :roll:
A może mogłabyś jej na razie nie wypuszczać? Jeśli to ruja, to trzeba będzie ciachnąć, ale może to tylko jakieś kocięce odpały?
W każdym razie, jeśli to ruja, to kocury i tak wyczuwają pierwsze :?

Co do tych "zostawionych" jajników, to już nie pamiętam na którym wątku, ale czytałam, że to nie tyle zostawiony kawałek jajnika, co tzw. "odprysk". Może się zdarzyć, że w jamie brzusznej są luźne skupiska komórek "jajnikowych", które nawet po sterylce produkują hormony :roll: I niezależnie od metody lekarz może to po prostu przeoczyć w trakcie cięcia, o ile w ogóle jest w stanie je zauważyć, bo zdaje się mogą się w tej jamie brzusznej przemieszczać w kierunku różnych organów. To tak w dużym skrócie i uproszczeniu. I mam nadzieję, że za bardzo nie namieszałam :wink: W każdym razie, jeśli dobrze zrozumiałam tamtą wypowiedź, takie jazdy jak ruje po sterylce to raczej "zasługa" kocicy, niż niedokładność weta, czy kwestia techniki. A już na pewno nie jest możliwe zostawienie kawałka macicy, tym bardziej z płodem w środku :wink:
Powiem tak: wysterylizowałam do tej pory 5 kotek, wszystkie małym cięciem i żadna już nigdy rui nie dostała :twisted:
To raczej w kategorii ewenementu się liczy. Może się wydawać, że na miau jest dużo takich przypadków, ale jak się głębiej przyjrzeć, to mimo wszystko są to pojedyncze kotki - pewnie jakiś promil wszystkich obecnych na miau :wink:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie paź 10, 2010 15:10 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Jak tam nasze zacna gromadka ? Kotka Chi dalej w towarzystwie ? A Pieczątka ? Lepiej się czuje ?

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Nie paź 10, 2010 19:43 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Całusy dla Chirki przekazane :mrgreen: Ale uwaga :!: po kilku dniach focha i buntu widać już mała poprawę w zachowaniu :D (tylko żebym nie zapeszyła :P) Jeszcze 2 dni temu prosiłam ją żeby przyszła do domu i wszystko było ok do momentu gdy stanęła na progu domu momentalnie zmienił jej sie nastrój 8O i znów wraczała na wszystko a wejść do domu oczywiście nie miała zamiaru. Kilka dni spała więc w tym budynku gospodarczym i już się martwiłam, że zamierza spędzic tam zime :(
Ale wczoraj sama, bez proszenia przyszła do domu :D oczywiście młodym co rusz daje popalić ale sama już tak nie ucieka. Warczy, marudzi, bije ale jednak bywa w domu mimo to :) Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że już sie nie zbuntuje :P

Ciagle nie wiem jak to dokładnie jest z zachowaniem Carmen, bo faktycznie sezon na pierwszą ruję dojść nie typowy, a pod domem też żadne gromady kawalerów nie stoją :P Więc może tylko manifestuje rozwijającą się osobowość damy? :P

Pieczątka ogólnie ma się nieźle, ale brzydko charczy, raz mniej(prawie wcale) raz bardziej. Dziś akurat strasznie głośno 8O chyba będę musiała znów zaciagnąć ją do weta ale najlepiej tak żeby rzucił okiem i zapisał antybiotyk do domu, a potem najwyżej do kontroli. Mam nadzieję, że będzie taka opcja możliwa tymbardziej, że kot w sumie ma się dobrze tylko coś tam jej w nosku zalega. Tylko jesli miałaby dostac ludzki lek to pewnie i tak receptce musi wypisac lekarz (od ludzi :P)? Myślę, że jutro przejdę się kupić kropelki na pchły i wtedy mogłabym o to zapytać...

spleen_D

 
Posty: 72
Od: Wto cze 15, 2010 14:29

Post » Nie paź 10, 2010 19:52 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Dobrze, że Chi pomału wraca na stare smieci. Zimno ją pewnie w doopkę spiekło :mrgreen: A może jej powrót jest zapowiedzią długiej i mroźnej zimy :mrgreen:
Wet da Ci receptę również na ludzkie lekarstwa, tylko, że będzie 100% płatna. Jak pójdziesz do ludzkiego, jakiegoś znajomego to przepisze receptę i kociak załapie się na NFZ :mrgreen:

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Nie paź 10, 2010 20:42 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

jasdor pisze:Dobrze, że Chi pomału wraca na stare smieci. Zimno ją pewnie w doopkę spiekło :mrgreen: A może jej powrót jest zapowiedzią długiej i mroźnej zimy :mrgreen:

Noo podobno zima w tym roku ma być jeszcze gorsza niż ostatnio :strach: tymbardziej cieszę się, że Chirka jednak nie jest taka uparta żeby mimo wszystko nie przyjść do domu :P
To takie miłe mieć wszystkie koty w kupie :D choć Chiroptera i tak się izoluje w innym pokoju niż pozostałe, ale najważniejsze, że nie robi już tyle wrzasku :P i mogę ją w końcu głaskać :mrgreen:
A własnie, czy wasze koty też mają naznaczone uszy po sterylce? Bo tak się zastanawiałam, czy to stantard, czy tylko przy tych darmowych tak robią. Bo generalnie pani wet wiedziała,. że to nie jest bezdomny kot, więc mogła nie kaleczyć jej uszka :P

jasdor pisze: Wet da Ci receptę również na ludzkie lekarstwa, tylko, że będzie 100% płatna. Jak pójdziesz do ludzkiego, jakiegoś znajomego to przepisze receptę i kociak załapie się na NFZ :mrgreen:

Hm.. Znajomego raczej nie mam ale mozna ładnie poprosić w przychodni :P, czy ten polecany wczesniej Unidox zalicza się do refundowanych? Wtedy mogłabym jakoś weta ukierunkować..

spleen_D

 
Posty: 72
Od: Wto cze 15, 2010 14:29

Post » Nie paź 10, 2010 21:03 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

czy ten polecany wczesniej Unidox zalicza się do refundowanych? Wtedy mogłabym jakoś weta ukierunkować..

ja niestety nie mam pojęcia.
Bezdomniaczkom zawsze się uszko nacina, żeby w razie czego było wiadomo, że już nie trzeba sterylizować. To standard . Prywatnym raczej się tego nie robi, ale to dobrze , że ma nacięte. Jakby się gdzieś zawieruszyła - to będzie wiadomo. A jak brzusio i to uszko - dobrze się goi ?

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Pon paź 11, 2010 8:31 Re: Koci katar i anemia, Pieczątka prosi o rady i wsparcie!

Ja też nie wiem, jak jest z Unidoxem - ale to, zdaje się, z natury tanie jest :wink:

Uszy zasadniczo nacina się bezdomniakom (czyli kotom sterylizowanym z dofinansowań), a stopień przestrzegania procedur to już wyłącznie kwestia kliniki chyba. Sterylizowałam półdziką Mysz w Koterii i jak powiedziałam, że będzie do adopcji, to jej ucha nie nacięli (oczywiście poszła do adopcji). A Pola, sterylizowana na gminę, ma nacięte ucho, mimo że widać było, że kot domowy i musi iść do adopcji, bo "na wolności" sobie nie radzi :roll: Trudno, Poli i tak sporo brakuje do kociego ideału piękna :twisted:
Ale uważam, że jak kot ma być wychodzący to lepiej, jak mu się ucho natnie. Może ma to mniejsze znaczenie w małych miejscowościach, gdzie nie jest tak popularne wyłapywanie dziczków do ciachania, ale nigdy nie wiadomo, co jutro przyniesie...

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 79 gości