K-ów, po staremu, masa kotów, mało kasy ....

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 05, 2010 20:14 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Akima pisze:Edit przepraszam za samowolke, ale nadałam tej twojej trójce imiona: jest Apollo, Dionizos i Demeter. Koty bezimienne były.

Ogromne ukłony dla Quin ink, która dzilenie wystawia koty. Ja teraz to ju tylko zbiorcze chyba daje radę.


to na szczęście nie mój 7 i 8 i 9 kot, ale imionka przednie.. dziękuję :)
Obrazek

edit_f

 
Posty: 5076
Od: Śro gru 10, 2008 12:27

Post » Wto paź 05, 2010 21:50 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Miuti pisze:Spokojnie, Marku.
Psy szczekają – karawana jedzie dalej.

Na mnie ogromne wrażenie zrobiło to, że uratowałeś Mruczka.
Niewielu ludzi ma na koncie takie osiągnięcia.
Ciekawe, ile Cię to kosztowało….
Możesz podać kwotę?
Dla zasady.


Miuti, ale o czym Ty mówisz? trudno nie ratować własnego kota! Poza tym dokładanie do takiego kota, który jest ciężko chory i świeżo po operacjach kocicy ze schronu i kota z ulicy (nieznane wirusy, stres itp) to faktycznie zakrawa na postawienie "pomnika".

Marek - jest nam nie po drodze, bo tak jak mówię partyzantka, łamanie wszelkich reguł, wypinanie się na prośby to nie ten adres. I nie będę zgadzać się na firmowanie nazwą fundacji takich poczynań aby później nas nie identyfikowano z nimi. O innych sprawach nie będę mówić tutaj na forum, od tego są spotkania, bo są już cięższego kalibru.

Miuti, nie wiedzieliśmy, że kocica jest nosicielem białaczki, nie stać nas na robienie każdemu kotu testu białaczkowego, zwłaszcza takiego, który jest niewiarygodny. Ale mieszanie miotów z różnych źródeł, bez kwarantanny, przez kogoś z wieloletnim doświadczeniem trudno nazwać tylko bezmyślnością. Sorry, o tym też była mowa na spotkaniu i kładłam na to duży nacisk więc trudno powiedzieć, że się nie słyszało. I o tym właśnie jest mowa w kółko tylko niektórzy udają, że to nie do nich albo słyszą i robią dalej po swojemu. Ze szkodą dla kotów, nie dla mnie, przynajmniej nie bezpośrednio.

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 05, 2010 22:02 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

markopolo00 pisze:TYLKO TEN CO NIC NIE ROBI NIE POPEŁNIA BŁEDÓW
Msj jeszcze nie olałem AFN uważam że na razie jakoś nam nie po drodze
i mam nadzieje że za bardzo się te drogi nie rozejdą , ale widzę że ta górka
jest za wysoka jak na moje nogi


ale po jaką cholerę popełniać błędy, które były już popełniane z tym samym efektem i pokazywane palcem, że to błąd. Chciałeś sprawdzić czy jak zrobisz to osobiście to będzie inaczej? To mniej więcej tak jakbym odcięła kotu głowę, on tego nie przeżył i powiedziałbym Ci, że kot po obcięciu głowy umiera a Ty uznałbyś, że też odetniesz, może uda się i przeżyje a potem wielkie zdziwienie jak kot też tego nie przeżył czemu inni są wściekli, bo przecież każdy ma prawo do błędu.
Jaśniej już nie umiem wytłumaczyć.
A to nie jest górka tylko prosta droga i panują na niej jasne i czyste reguły. Jeżeli ktoś ma tendencję do dróg krętych, w kucki i po krzakach to faktycznie ta nasza nie jest dla niego wygodna.

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 05, 2010 22:15 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

edit_f pisze:asia, gracja, kasia: dzięki za info.. chyba nie ma wszystkich na pierwszej stronie..


bardzo przepraszam, nie uzupełnione i przed weekendem na pewno tego nie zrobię, bo ostatnie dwa weekendy to były imprezy, które trzeba było przygotować i we wszystkich brałam czynny udział od rana do wieczora. Teraz jest akcja "kotowóz", póki co też tylko moja działka, 600 indywidualnych maili rozesłane, 3110 zł dzięki temu uzyskane. Jest do uzbierania jeszcze ok 9 tys i muszę to zrobić do końca października

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 05, 2010 22:27 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Luiza miała upośledzone fizycznie dziecko, Lulu. To dawało do myślenia. Zresztą Lulu umarła – podobnie jak wszystkie kotki, które podłożyłam Luizie. Kosztowało mnie to wiele łez.
Ja wiedziałam, że nie należy łączyć miotów.
A Marek wniósł do AFN bardzo dużo. Może powinien to przypomnieć? –Ale to nie w jego stylu.
Co do Mruczka, to skądś się wziął. Mam dla Marka wiele szacunku – ktoś inny załamałby się i uśpił kota. Marek o niego walczył – i uratował. To zasługuje na uznanie.
Poza tym Marek pomógł paru osobom z forum, m. in. mnie i Sol.
A może jeszcze komuś.
Przypomnę tu ewangeliczną opowieść o wdowim groszu, która mówi o względności pewnych działań.

Jest mi bardzo przykro, że sprawa tak wygląda.
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 05, 2010 22:34 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

edit_f pisze:
mjs pisze:
solangelica pisze:
[...]



ja też poproszę więcej szacunku.. dla nas.. dla ludzi..


czasem wystarczy jak jedni przestaną robić z drugich idiotów wciskając im kit i farmazony. Dopóki się da i człowiek wytrzymuje to przymyka oko ale każdy ma jakiś próg wytrzymałości.

Jest około 8 kotów do odłowienia i ciachnięcia przed zimą w okolicach domu u Helclów, możliwe, że będzie potrzebny ktoś do pomocy wislackiemukotu.

Co do Harbutowic pani prosiła aby to jednak była sobota, Robert jedzie razem z Marcinem od Katgral ale przydałby się do pomocy ktoś jeszcze, bo tam noszenia tego drzewa jest bądź ile. Ostatecznie ja pojadę i coś chłopakom pomogę ale wtedy znowu parę ważnych rzeczy, których nie dam rady zlecić komuś innemu, pójdzie w odstawkę

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 05, 2010 22:52 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Kiciusie od Toszy chyba przyjadą do mnie w przyszłym tygodniu. Na wszelki wypadek muszę mieć wolną klatkę, w której teraz siedzi pooperacyjna Atena. W razie czego mogę jeszcze coś zmieścić.
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 05, 2010 22:54 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Miuti pisze:Luiza miała upośledzone fizycznie dziecko, Lulu. To dawało do myślenia. Zresztą Lulu umarła – podobnie jak wszystkie kotki, które podłożyłam Luizie. Kosztowało mnie to wiele łez.
Ja wiedziałam, że nie należy łączyć miotów.
A Marek wniósł do AFN bardzo dużo. Może powinien to przypomnieć? –Ale to nie w jego stylu.
Co do Mruczka, to skądś się wziął. Mam dla Marka wiele szacunku – ktoś inny załamałby się i uśpił kota. Marek o niego walczył – i uratował. To zasługuje na uznanie.
Poza tym Marek pomógł paru osobom z forum, m. in. mnie i Sol.
A może jeszcze komuś.
Przypomnę tu ewangeliczną opowieść o wdowim groszu, która mówi o względności pewnych działań.

Jest mi bardzo przykro, że sprawa tak wygląda.


Upośledzenie u dziecka wyszło po czasie

A Mruczka osobiście wyciągnęłam ze schronu, odmaczałam w brodziku usr... po kokardę i połamanego w drzazgi , woziłam na operację i upierałam się przy ratowaniu mu łapy a potem BarbAnn rehabilitowała go długi czas u siebie w domu. I za całość płacił AFN. Więc mi nie mów, że Mruczek skądś się wziął, bo wiem to najlepiej skąd. Marek go adoptował od nas, zdrowego aczkolwiek odrobinę ułomnego. A że teraz ratował własnego kota to jest chyba rzecz naturalna. Basia ratuje Srebka, Akima ratowała swoją staruszeczkę, Noemik Smolika, ja Rufina ale to nasze koty ale Akima ratowała też Pirata i Henia, Lutra i Noemik Benia, i Fridę, Karaluch Pana Kota i Jerrego, Edit_f Porciaka i inni też masę kotów i żadnej z tych osób nie trzeba wyciągać zasług na wierzch aby przykryć takie a nie inne działania.
Miuti, koniec tematu. Macie ochotę na partyzantkę i przekazywanie sobie pod stołem kotów, proszę uprzejmie, we własnym gronie. To ma też swoje plusy, w końcu, jak to mawiają moje koleżanki - im więcej kotów umrze tym mniej domów trzeba będzie znaleźć. Smutne ale prawdziwe

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 05, 2010 23:01 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Nie mam żądnych kotów od Marka.
On ich zresztą też u siebie nie miał.
On je fotogfafował.
Koty są bodajże na Azorach – to musi wyjaśnić pani, która się nimi zajęła.
A Lulu była upośledzona fizycznie – i to się rzucało w oczy. Miała skrócony korpus i ogonek. I problemy z chodzeniem.

AMEN.
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 05, 2010 23:37 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Miuti pisze:
A Ty, Sol - chyba sama coś Markowi zawdzięczasz.
Zapomniałaś? A kto Ci woził drzewo opałowe – bo biedna Sol marznie? I angażował w to innych ludzi? I tak bardzo się nad Tobą litował?
Ten człowiek ma serce. Fakt – czasem nie potrafi nad nim zapanować.

Sol – możesz mi oddać książki, które pożyczyłaś ode mnie przed rokiem?

Widzę, że Twoja pamięć jest – bywa – zawodna.
I jeszcze jedno, Sol – nie wszyscy mają czas na pisanie tasiemcowatych postów.
Wolą działać, niż pisać.


Miuti, nie mieszajmy spraw prywatnych i fundacyjnych. Ja sie nie czepiam tego co Marek robi poza fundacja - czytaj ze zrozumieniem, prosze. Nie jestem biedna Sol, potrzebowalam konkretnej formy pomocy a nie litosci i tak odebralam dzialanie Marka w tamtym czasie - jako pomoc, za co mu podziekowalam i temat drewna jest jak dla mnie od dawna zamkniety... Tylko ze to byla pomoc prywatna, a nie w ramach dzialalnosci fundacji AFN, wiec na litosc boska nie rozumiem po co to mieszac ze soba, ale byc moze niewiele rozumiem :roll: . Nic to, koniec tematu, swoje zdanie w tej kwestii wyrazilam i zreszta nie tylko ja.
Koniec i bomba, kto nie zrozumial ten traba.
Czy jak to tam lecialo.
Niewazne.

Moze moja pamiec jest zawodna, ale pamietam doskonale, ze niedawno pytalam Ciebie czy mam Ci oddac owe ksiazki - powiedzialas, ze moge je trzymac ile chce... I ze Ci sie nie spieszy.... oczywiscie, w kazdej chwili moge Ci je oddac, ale najwczesniej po moim powrocie z operacji. Mam nadzieje ze takie rozwiazanie Cie satysfakcjonuje. Jak wroce z Katowic zostawie ksiazki na Kocimskiej albo jakos sie inaczej umowimy.
Najpiękniejszą muzyką przed snem jest mruczenie szczęśliwego kota...

solangelica

Avatar użytkownika
 
Posty: 5123
Od: Wto paź 28, 2008 23:10
Lokalizacja: Silesia

Post » Śro paź 06, 2010 0:42 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Tweety pisze:
Jest około 8 kotów do odłowienia i ciachnięcia przed zimą w okolicach domu u Helclów, możliwe, że będzie potrzebny ktoś do pomocy wislackiemukotu.

Co do Harbutowic pani prosiła aby to jednak była sobota, Robert jedzie razem z Marcinem od Katgral ale przydałby się do pomocy ktoś jeszcze, bo tam noszenia tego drzewa jest bądź ile.
Ostatecznie ja pojadę i coś chłopakom pomogę ale wtedy znowu parę ważnych rzeczy, których nie dam rady zlecić komuś innemu, pójdzie w odstawkę


tak jak mówiłaś Miuti, mniej gadania, więcej robienia, mniej pomników, więcej konkretów. Jest po raz kolejny okazja aby coś zrobić, zwłaszcza, że to typowo męskie zajęcie i, jak zwykle, z tamtych rejonów cisza zupełna....

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 06, 2010 6:01 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

A kiedy będę mogła łapać następnego dzikusa? Jeszcze 4 na pewno mi zostały.

queen_ink

 
Posty: 3758
Od: Nie lis 20, 2005 17:45
Lokalizacja: Stolica Powiatu/Kraków

Post » Śro paź 06, 2010 7:28 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

queen_ink pisze:A kiedy będę mogła łapać następnego dzikusa? Jeszcze 4 na pewno mi zostały.


musisz dzwonić do Roberta, bo on wie najlepiej jak z wolnymi klatkami. A że wyprowadził się na parę dni i nie ma chyba dostępu do sieci to wszelkie pytania via phone

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 06, 2010 8:08 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Od dwóch dni nie otwierałam komputera, wczoraj to tylko upić mialam się ochotę, ale w końcu najadłam sie tylko orzechów, ponoć mózg po nich odrasta :mrgreen:
Stajenne swoszowickie przez dwa dni zalewała cała podłogę rzadkę kupą i były spiące. Dołączona do nich trochę mlodsza koteczka (wiem, nie robi się tak, ale opcją był powrót do parku, ryzykowałam tylko jej zdrowiem, bo trafiła do szczepionych tymczasów i rezydentów) też była śpiąca i miała prawo , bo miałą ponad 40 stopni gorączki. Jedno ze swoszowickich miało gorączki ponad 41 :( . W badaniu kału wyszły tylko glisty. Przedwczoraj wieczorem zostały odrobaczone i dostały antybiotyk. Juz jest prawie dobrze, z kotów przez całą dobę wychodziły robale.
To są koty, które miały być zdrowe, zaszczepione i odrobaczone. :mrgreen:
Kolejny miot, który przyjechał wczoraj z Rzeszowa miał zostać z marszu zaszaczepiony i trafić na kociarnię. Ale po doświadczeniu ze "zdrowymi" swoszowickimi lekko zmodyfikowałam plany. Na kolanach ubłagałam lecznicę o przechowanie ich przez 3 dni na obserwacji. Koty zostały odpchlone ( miały nie mieć pcheł, bo...tak twierdzili ludzie, którzy jej przywieźli, ale ja już ludziom nie wierzę :mrgreen: ), odrobaczone, uszy wyczyszczone ( świerzb-ale dostają orydermyl, po trzech dniach podobno już nikogo nie zarażą, bo świerzbowce potraktowane orydermylem, po dwóch dniach są martwe na śmierć). Jak wszystko będzie ok, koty zaszczepię pod koniec tygodnia i zawiozę na kociarnię. ( po jednego będą się ustawiac kolejki, może nawet go sprzedam :wink: ).
Zostają koty z armatury. Mieszkają w zimnej komórce i dziczeją. Jak wychodzą na zewnątrz, to poluje na nie sznaucer czy inny terrier ( w sumie nieduże, szorstkowlose, chyba myśliwskie) z sąsiedniego domu.
Nie wiem i już nie dojdę, czy Miuti wzięła tuż przed wzięciem kotów ode mnie, inny miot. Ponieważ nie byłam w stanie tego ustalić, kotom z Rzeszowa "załatwiłam" miejsce na kociarni. Armaturki wymagają pomocy. Po złapaniu zostaną odpchlone, odrabaczone i zaszczepione i najwcześniej tydzień po szczepieniu trafią do Miuti.
Wczoraj wieczorem odbierałam po oprepacji Dupka od doktor Dudy ( nie wiadomo, czy operacja pomoże, mimo, że kot ma przyszyte jelito do brzucha od środka :( ). Wracając, usiłowałam ściagnąc z ruchliwej drogo potrąconego grafitowego kota, nie wiem, czy żył. Zanim to sprawdziłam, rozjechały go dwa samochody.
Zaginął mi wczoraj Gucio. Od pewnego czasu wychodził do mojego ogródka-w życiu nie widziałam tak szczęśliwego kota. Wiem ,że jest bardzo blisko, prawdopodobnie wszedł do czyjejś szopy, garażu lub domu i teraz boi się wyjść. W zasadzie podejrzewam, że jest w mieszkaniu mojej "trudnej", nienawidzącej kotów sąsiadki, która dwa dni temu wróciła po półrocznej nieobecności. Myślę, że kot pomylił domy. Bedzie awantura.....
Chyba muszę znów zjeść trochę orzechów.
Jak do Harbutowic nie znajdzie się trzeci facet, to ja pojadę- w końcu to ja prosiłam o pomoc.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 06, 2010 9:22 Re: K-ów, interwencje pod Bochnią a kotowóz w rozsypce :(Pomocy!

Witam wszystkich serdecznie. Rzadko mam dostep do komputera, bo albo nie chce sie pomyleniec wlaczyc albo okupuje go moj TŻ. Oj, troche sie dzis naczytalam. Wisienka, Boroweczka i Macius jak najbardziej szukaja domu. Moze powinnan kogos powiadomic ale nie wiem juz kogo a wiem ze sa wystawione ladnie do adpcji, wiec chyba nic nie spapralam. Troche w sporach orientuje sie z forum ale nie wypowiem sie, poniewaz nie znam tematu na tyle aby zabierac zdanie. Ale moi drodzy, wiem, ze czytaja nas ludzie nie koniecznie zwiazani z nasza fundacja. Tweety ma racje, ze takie sprawy lepiej zalatwic na zebraniu. Moze znalesc jakiegos mediatora, abysmy sobie do slodkich gardziolek nie skoczyli. I co sobie osoby postronne o nas moga myslec jak na forum "upychamy" sobie. Uwazam, ze sa to sprawy naszego grona i lepiej je zalatwic na jakims zebraniu. Jesli kogos urazilam to ogromnie przepraszam. Tylko czesto spotykam sie z wytykaniem palcami, ze ze mnie kociara i bronie jakiejs tam fundacji. Ale jestem w tej fundacji bede jej bronic, tylko troche trudno jest bronic sprawy jak ktos trafil do nas na forum i czyta jak sie klocimy pomiedzy soba. Po za tym dzwonilam wczoraj do Amelki aby rozeslala wici na temat adopcji kota przez pania z Kurdwanowa. Pani nie bedzie zabezpieczac balkonu, a ma dobre gadane i niektorzy daja sie na nie lapac, ja nie. Siostry wlasnie zmieniaja zabki :D . Wisienka ma u gory az cztery kielki, Macius takze :lol:

vanja

 
Posty: 242
Od: Czw mar 04, 2010 11:33
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 118 gości