W małej wsi gdzie mam działkę, tuż obok nas giną ciągle koty. W tym roku już conajmniej 4, i to na fragmencie drogi długości ok. 50-60 metrów - możliwe, że w innych miejscach dzieje się to samo. Droga asfaltowa, jedyna jaka przechodzi przez wieś, po jej dwóch stronach na zmianę fragmenty pól i działki z już wybudowanymi lub budującymi się domami. Ograniczenie prędkości 60km/h, ale oczywiście wszyscy grzeją znacznie szybciej. Czy ktoś ma jakieś rady, co z tym fantem zrobić? Mam dość znajdowania kocich zwłok na poboczach, zresztą tylko czekać jak jakiemuś człowiekowi stanie się krzywda, a akurat w tym feralnym miejscu zaczyna się piaszczysta droga nad jezioro i wszyscy chodzą tu piechotą z dziećmi albo jeżdzą na rowerach... Myślałam o namówieniu gminy na kupno fotoradaru, ale jak się okazało jego cena jest z kosmosu, więc odpada... I nie wiem, co robić. Już tylko 3 koty tu zostały, plus jeden kociak

Reszta zginęła. Wszelkie rady mile widziane, choćby takie, gdzie jeszcze pytać czy o pomoc prosić...