
A co trudnych adopcyjnych kotów... Sama takiego wzięłam z tej fundacji. Gdy przyszłam po kociaka, wtedy jeszcze jednego, pani pokazywała mi różne słodziaki, miziaki, zresztą jednego chłopaka wzięłam, natomiast mi się marzyła biało szara koteczka. I pani powiedziała, że jest taka, ale od razu ostrzegała mnie, że dzika zupełnie, bo z podwórka, od zupełnie dzikiej matki, innego życia nie znały.I faktycznie, zobaczyłam w kącie dziką, nieufną ale jakże kochaną kotkę. Oczy miała wielkie, wystraszone, dlatego pomyślałam, że muszę ją mieć i przekonać, że człowiek może być dobry i ją pokochać. Pierwszedni były trudne, chwilami ręce mi opadały, nawet były myśli, że może źle zrobiłam... Ale to chwilowa słabość. Dziś po miesiącu nie jest już dzika, jest po prostu płochliwa, trzeba pracować nad jej zaufaniem,ale jaka to radość i satysfakcja kiedy sama prosi żeby ją głaskać, albo mruczy do mnie ot tak,bo nie miauczy w ogóle.
Dlatego co ode mnie- nie zrażajmy się dzikością czy nieufnością kotów,to tylko strach na ogół. A poza tym trzymam kciuki za kotkę
