I znów duża zakopała wątek. Początek semestru....
Mereth pisze:Joanna KA pisze:a tak poza tym, to jak powszechnie wiadomo dla samotnego kota najlepszym towarzystwem jest... DRUGI KOT

Otóż to

Wtedy koty zajmą się sobą i nawet nie zauważą, że Dużej nie ma. Nawet jakbyś była w domu non stop, to nie zapewnisz kotu takiej rozrywki jaką zapewni mu drugi kumpel ( tudzież kumpela ).
A co do tego, że kot szaleje podczas Twojej nieobecności, pewnie w jakimś stopniu spowodowane jest to tym, że Cię nie ma a kot po prostu się nudzi - ile można spać?

Ano, że drugi kot to dobrze, to ja wiem

Tyle, że ja ze względu na uwarunkowania życiowe niekoniecznie powinnam mieć na stałe nawet jednego. Z Lizką jakoś wychodzi
(stała ona czy nie stała, ale niedługo będzie już rok jak jest u mnie) - ale DWA koty przyjeżdżające Myszce do JEJ domu to już mogłoby być za dużo. Oraz dla tych dwóch przyjeżdżających kotów jeden pokój z którego korzystałyby w czasie "poza wypuszczeniem na szersze pokoje" to mogłoby być za mało (zakładając optymistycznie, że dokocenie kota który przez 10 lat był jedynakiem będzie takie, że pozwoli na spokojne zamieszkiwanie na obcym terenie w jednym pokoju)...
Mereth - to niestety nie są raczej efekty szaleństw zabawowych. Przy mnie też takie "szaleństwo" bywa: kot zastyga, uszy do tyłu, coś go jakby gryzie, potem ucieczka i wylizywanie się albo drapanie...
A co u nas obecnie?...
Ponieważ duża po wp.akowaniu się autkiem na pieniek schowany podstępnie w trawce na poboczu miejskiej ulicy potrzebowała odstawić autko do zaprzyjaźnionego warsztatu w rodzinnym mieście, więc wybyła na nieco przedłużony weekend - a skoro na przedłużony, to wraz z kotą

Wyjazd miał zresztą także cel pedagogiczny - przyzwyczajamy kotę, że jeżdżenie to normalna sprawa. No i faktycznie była normalna

: po wpakowaniu pudła z kotem do autka, kiedy duża odkryła dekielek, założyła kotu szelki i przywiązała je do fotela - nastąpiło mrr, mrr, mrrr...

Jak rozumiem zostało zrozumiane że to NIE DO TEGO STRRASZNEGO WETA jedziemy, tylko do "drugiego domu".
Zajechałyśmy właściwie spokojnie, Lizunia nawet trochę mi powyłaziła z pudła próbując oglądać krajobrazy (oj, chyba kupimy szelki samochodowe...), miejsce do którego przyjechała potraktowała jako znane... I spokój
Poza tym że kot się robi strasznym estetą. Poprzednio kiedy kot użył kuwetki w celu poważnym, to następowało ciach-ciach, ciach-ciach łapeczkami w drzwi, coby duża przyszła i sprzątnęła. Teraz mniej poważny urobek też jest tak zgłaszany
No i dzisiaj Lizidełko wymusiło na mnie leniwe popołudnie (no, może nie takie leniwe, ale w każdym razie z pracą przy kompie). Otóż kot był przez dużą część dnia na spacerze "na pokojach", bo Myszka korzysta ze słońca i siedzi głównie na dworze. Lizunia pogrzała się w słoneczku, odkryła że gdzieś tam są osłonecznione fotele...

No i kiedy nastąpiło ponowne ograniczenie kotu przestrzeni do naszego pokoju - bunt.
Ja chcę tam dalej i już. Próbujemy otworzyć łapką drzwi, skrobiemy w drzwi, patrzymy wymownie w drzwi, próbujemy się wymknąć dużej między nogami kiedy wchodzi.... Nawet się kotu udało wymknąć i wpaść do Pokoju W Którym tego Kota Nigdy Nie Było
Aha, duża odniosła sukces: ZŁAPAŁA kota i z tego pokoju WYNIOSŁA. I nic się we mnie nie wbiło...
A kiedyś wzięłam witającą mnie po powrocie Lizkę na ręce, podniosłam, przytuliłam i trzymałam tak dłużej niż trzy sekundy - chyba około 3 minut to było....

Pozdrowienia od śpiącego precla i jej dużej
